Felieton nr 22
Szanowni Państwo!
24 czerwca dojdzie do spotkania Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem. Zorganizowane naprędce, ma podbudować nadszarpnięty prestiż kandydata PiS. Ja jednak zalecałbym Dudzie daleko idącą ostrożność.
Relacje Trumpa z Europą są dziś najgorsze od dawna. Stany Zjednoczone mierzą się z potrójnym kryzysem – epidemicznym, gospodarczym i na tle rasowym – a pozycja samego prezydenta przed wyborami w listopadzie jest bardzo niepewna. Jeśli Trump w takich warunkach godzi się na spotkanie, to znaczy, że liczy na jakiś szybki i łatwy sukces. A za ten sukces ktoś musi zapłacić.
***
Sygnałów pogorszenia stosunków transatlantyckich nie brakuje. Zaledwie kilka tygodni temu okazało się, że nie dojdzie do szczytu grupy G-7 organizowanego przez Trumpa w Waszyngtonie
po tym, jak przyjazdu odmówiła Angela Merkel. Niemiecka kanclerz uzasadniała swoją decyzję zagrożeniami wynikającymi z pandemii, ale rzeczywiste przyczyny są prawdopodobnie inne.
Merkel obawiała się, że Trump chciałby wykorzystać wizytę bardziej w celach promocyjnych niż do rozwiązywania realnych problemów. Szczyt mógłby być także dla amerykańskiego prezydenta okazją do ogłoszenia zwycięstwa nad pandemią i pokazania, że Stany Zjednoczone mają poparcie dla swoich ostatnich działań na arenie międzynarodowej.
A te budzą spore kontrowersje. Przypomnijmy, Trump zdecydował o wyjściu ze Światowej Organizacji Zdrowia, a niedawno zagroził sankcjami personelowi Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, który bada ewentualne przestępstwa wojenne popełnione przez Amerykanów podczas wojny w Afganistanie. Unia Europejska ustami swojego „ministra spraw zagranicznych” Josepa Borrella działania Amerykanów skrytykowała.
***
Angela Merkel mogła się również obawiać skandalu w relacjach z Chinami. Trump, pod wpływem dramatycznych skutków epidemii koronawirusa w USA, bardzo zaostrzył krytykę Pekinu. A ostatni szczyt G-7 zakończył się brakiem wspólnego oświadczenia tylko dlatego, że Stany Zjednoczone upierały się, aby zamiast nazwy COVID-19 posługiwać się określeniami „chiński wirus” lub „wirus z Wuhan”.
Jakby tego było mało, po tym jak Merkel odmówiła wyjazdu do Waszyngtonu – być może w ramach rewanżu – Trump zapowiedział wycofanie prawie 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy z Niemiec. O decyzji Niemcy – podobnie jak inni sojusznicy, a nawet znaczna część prezydenckiej administracji – dowiedzieli się z… mediów.
Polskie władze liczą, że część z tych żołnierzy trafi do Polski. Ale nawet jeśli tak się stanie, z pewnością będzie to liczba mniejsza niż 10 tysięcy. Ogólnie więc obecność amerykańskich żołnierzy w Europie zmniejszy się, co nie jest dobrym sygnałem. Poza tym – jak już pisałem – bez dobrej współpracy z Niemcami i bez budowanego tam od lat zaplecza logistycznego, wojska amerykańskie są niezdolne do poważnych działań w Europie. Jeśli chcemy bliższej współpracy wojskowej z Amerykanami, musimy się o to starać wspólnie z Niemcami, nie w kontrze do nich.
***
Wreszcie, warto pamiętać, że Trump znalazł się w trudnej sytuacji także w samych Stanach Zjednoczonych. I to zaledwie kilka miesięcy przed listopadowymi wyborami, w których walczy o reelekcję. Ogólnokrajowe poparcie dla prezydenta spadło do około 40 procent, czyli poziomu porównywalnego do poziomu poparcia dla Jimmy’ego Cartera czy George’a H.W. Busha w analogicznych momentach ich prezydentur. Obaj panowie w swoim czasie walkę o reelekcję przegrali.
Tygodnik „The Economist”, badając poparcie dla dwóch najważniejszych kandydatów – Trumpa i Joe Bidena – we wszystkich 50 stanach ocenia, że Biden ma aż 85 procent szans na zwycięstwo. Dziś nawet tradycyjnie konserwatywne stany, jak Arizona czy Karolina Północna, mogą zagłosować na kandydata Demokratów. Oczywiście, to może się zmienić, ale w tej chwili pozycja prezydenta jest bardzo niepewna.
***
I w tych warunkach prezydent Duda ze swoim sztabem sądzą, że wizyta w Białym Domu to najlepsze, co mogło im się trafić. Mam inne zdanie. Duda poważnie ryzykuje, że – nie pierwszy raz – zostanie wykorzystany.
Właściwie każde spotkanie Trumpa z przywódcą europejskim – w tym z Andrzejem Dudą – kończyło się pyskówkami i/lub ambarasem dla Europejczyka.
Ta najbliższa wizyta także będzie miała swoją cenę. Jaką? Wyłączenie amerykańskich żołnierzy w Polsce spod naszej jurysdykcji prawnej? Kolejny kontrakt na amerykańską broń? Dodatkowy miliard dolarów na obecność wojsk amerykańskich w Polsce?
Zanim ekipa prezydenta poleci do Waszyngtonu, niech w końcu zajrzy – serdecznie do tego zachęcam – do amerykańskiego rozdziału mojej książki „Polska może być lepsza”. I niech zapamięta prostą prawdę: jeśli jakiś kraj chce być szanowany przez innych, musi szanować sam siebie. Na naukę nigdy nie jest za późno.