Felieton nr 76
Szanowni Państwo!
99 procent – o tyle spadła liczba pasażerów, obsługiwanych przez polskie lotniska w drugim kwartale 2020 roku. To nie moje szacunki, ale dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego opublikowane w grudniu. Tymczasem elita PiS nadal chce wydać miliardy złotych na budowę nowego, gigantycznego lotniska. Te pieniądze można wydać lepiej. Na co?
Na transport zbiorowy, a przede wszystkim – rozwój kolei.
Ponad 9 miliardów złotych planuje przeznaczyć rząd na finansowanie Centralnego Portu Komunikacyjnego. To nie wszystko. Dodatkowe 2 miliardy mają pochodzić ze środków UE, a ponad 1,5 miliarda ze źródeł „komercyjnych”. Łącznie prawie 13 miliardów złotych. A mówimy jedynie o pierwszym etapie na lata 2021-2023. W tym czasie budowa nawet się nie rozpocznie!
Centralny Port Komunikacyjny to projekt absurdalny. Przypomnijmy: zgodnie z zapowiedziami to gigantyczne lotnisko (pod względem powierzchni byłby to obecnie 3. największy port lotniczy w Europie i 7. na świecie) ma obsługiwać 45 milionów pasażerów rocznie. I to jedynie w początkowej fazie. Później ta liczba ma wzrosnąć ponad dwukrotnie – do 100 milionów osób rocznie. Czy to dużo? W ostatnim roku przed pandemią – 2019 – wszystkie polskie lotniska obsłużyły łącznie 49 milionów pasażerów.
Rok później, wskutek pandemii, ta liczba spadła dramatycznie. W drugim kwartale 2020 roku polskie lotniska obsłużyły średnio o 99 procent mniej pasażerów niż w tym samym okresie rok wcześniej. Tak, o 99 procent! Na przykład z warszawskiego Okęcia, w okresie od kwietnia do czerwca 2019 roku, odleciało prawie 4,9 miliona osób. Rok później liczba ta spadła do 64,6 tysięcy! Danych za cały rok jeszcze nie mamy, ale przecież druga fala pandemii przyniosła jeszcze większy paraliż ruchu lotniczego. Linie lotnicze znalazły się na skraju bankructwa. Jak informowały media, LOT planuje w najbliższym czasie zwolnienie około 300 osób zatrudnionych na etatach, czyli mniej więcej 18 procent załogi. Liczba ta nie obejmuje osób samozatrudnionych, pracujących dla firmy, którzy także tracą pracę.
I w tym czasie, polski rząd chce przeznaczyć 13 miliardów złotych nie na budowę nawet, ale na przygotowania do budowy lotniska, które ma obsługiwać 100 milionów pasażerów rocznie. Litości!
***
Tak, wiem, że pandemia kiedyś minie. Mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej. Ale nie wiemy, czy dotychczasowe doświadczenia nie zmienią fundamentalnie naszych nawyków podróżniczych. I nawyków firm, które przekonały się, że mogą funkcjonować sprawnie bez wielu – zbędnych, jak się okazało – podróży biznesowych. Rozpoczynanie budowy wartego dziesiątki miliardów lotniska w czasie największego kryzysu w tej branży od początków jej istnienia, jest po prostu niedorzeczne. Ale nawet gdyby liczba pasażerów gwałtownie wzrosła, to wciąż nie oznacza, że CPK będzie nam potrzebny.
Jeszcze w czasie mojej pracy na stanowisku ministra obrony, w latach 2005-07, Agencja Mienia Wojskowego przekazała tereny pod budowę lotniska Warszawa-Modlin i weszła w skład nowo utworzonej spółki, odpowiedzialnej za realizację tego przedsięwzięcia. Przed pandemią lotnisko w Modlinie obsługiwało około 3 milionów pasażerów rocznie. Jak jednak mówi prezes linii lotniczych Ryanair, Michael O’Leary, liczbę tę można łatwo podwoić, przedłużając terminal lotniskowy, co Irlandczyk chce zresztą zrobić na własny koszt. Z pewnością pomogłyby także lepsze połączenia kolejowe do Modlina.
Liczbę lotów, przekonuje O’Leary, można też znacząco zwiększyć na lotnisku im. Chopina w Warszawie. I znów niepotrzebne są wielkie inwestycje, ale usprawnienie oprogramowania, jakim posługuje się port. Lotnisko w Dublinie, które przypomina to w Warszawie, obsłużyło w 2019 roku prawie 33 miliony pasażerów. Warszawskie niespełna 19 milionów. Rezerwy więc są i to znaczne.
***
Odejście od projektu budowy CPK pozwoliłoby zaoszczędzić dziesiątki miliardów złotych, które można przeznaczyć na coś innego. Na co? Mam jednoznaczną odpowiedź: na rozwój transportu zbiorowego, przede wszystkim kolei.
Przez wiele lat liczba połączeń kolejowych w Polsce malała. Inwestycje przyspieszyły znacząco w drugiej kadencji rządów PO-PSL, kiedy – po raz pierwszy – modernizowano średnio ponad tysiąc kilometrów torów rocznie. Od lat, stopniowo rośnie też liczba pasażerów. Ale potrzeby wciąż są ogromne. Przeznaczenie dziesiątków miliardów złotych zaoszczędzonych na budowie CPK na rozwój połączeń – nie tylko tych pomiędzy największymi miastami, ale również lokalnych – to inwestycja, która pomoże zrealizować wiele różnych celów. Poniżej przedstawiam tylko kilka wybranych:
- Lepsza praca – dziś ludzie, którzy chcą znaleźć lub zmienić pracę, szukają zatrudnienia wyłącznie w okolicy, tak, aby koszty dojazdów nie pochłaniały zbyt dużej części zarobków. Jeśli ofert w okolicy nie ma, muszą zrezygnować ze swoich planów. Dobre, tanie dojazdy kolejowe, ale także połączenia autobusowe, pozwoliłyby im poszerzyć obszar poszukiwania pracy.
- Koszty zamieszkania – przed pandemią miliony Polaków wynajmowało mieszkania w dużych miastach, bo tam mogli znaleźć lepiej płatne posady. Koszty najmu w takich miastach, jak Warszawa były jednak niebotycznie wysokie – kilkumetrowe pokoje za nawet 1,5 tysiąca złotych, niewielkie mieszkania za 4 tysiące złotych. Te koszty „zjadały” ogromną część zarobków ciężko pracujących ludzi, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w dużym mieście lub nie mają kapitału, żeby sobie mieszkanie kupić. Lepsza komunikacja pozwalałaby osobom spoza dużych miast pozostać w swoich miejscowościach lub wynajmować mieszkania taniej, w większej odległości od metropolii.
- Decentralizacja kraju – rozrost dużych miast na całym świecie nierzadko prowadzi do stopniowego wyludniania się i ubożenia mniejszych miejscowości. Dobra komunikacja zbiorowa pozwala zaradzić temu problemowi (przynajmniej w pewnym stopniu). Dzięki niej ludzie nie musieliby się wyprowadzać ze swoich miejscowości, tam wydawaliby zarobione pieniądze i tam płaciliby podatki. Przedsiębiorcy również mogliby zakładać swoje firmy poza największymi aglomeracjami, tam, gdzie koszty są niższe i łatwiej znaleźć klientów oraz pracowników.
- Środowisko – lepsza komunikacja zbiorowa, to rzadsze korzystanie z samochodu, krótsze korki na ulicach i niższe zanieczyszczenie powietrza, które nam w Polsce tak doskwiera. Oczywiście, nie wszyscy mogą zrezygnować z dojazdów autem, ale chodzi o to, by przynajmniej część z nas miała taką możliwość.
- Wyrównywanie szans – dziś osoba urodzona w mniejszej miejscowości, nawet relatywnie blisko dużego miasta, jest, nie ze swojej winy, poszkodowana. Musi zainwestować więcej, żeby dogonić kogoś jednakowo zdolnego i jednakowo pracowitego, kto jednak ma lokum na przykład w Poznaniu, Warszawie, Toruniu, Bydgoszczy czy Krakowie, lub posiada kapitał na jego kupno. Sprawna komunikacja zbiorowa to dobry sposób na ułatwienie życia takim pracowitym i przedsiębiorczym osobom.
- Oddech dla dużych miast – nie chodzi jedynie o korki, ale też budownictwo mieszkaniowe. Dziś, w kilku największych polskich miastach, niemal wszędzie wyrastają kolejne blokowiska, zabierając tereny zielone, obciążając miejską infrastrukturę, a nierzadko po prostu szpecąc.
- Miejsca pracy – duże inwestycje w projekty komunikacyjne rozsiane po całym kraju to nowe miejsca pracy i kontrakty dla lokalnych firm, zatrudnianych do realizacji tych inwestycji.
***
Na rezygnacji z budowy niepotrzebnego lotniska i przeniesieniu tych pieniędzy na inwestycje w transport lokalny skorzystają wszyscy (no, może poza politycznymi nominatami PiS zatrudnionymi w CPK). To naprawdę rzadki obszar, w którym zbiegają się interesy najrozmaitszych grup społecznych: ekologów, władz lokalnych, młodych ludzi szukających pracy i mieszkania, zwolenników zrównoważonego rozwoju, przedsiębiorców szukających pracowników itd.
Krótko mówiąc, zamiast wielkiego lotniska, z którego ludzie mieliby wylatywać z kraju, potrzebujemy dobrej komunikacji po to, żeby ludzie mogli się po kraju łatwiej i szybciej poruszać. Polacy są pracowici i przedsiębiorczy, ale muszą mieć możliwość realizacji tego potencjału. Inwestycja w lepszą komunikację po prostu im w tym pomoże.