Śmierć królowej Elżbiety II oznacza, że Brytyjczycy stracili postać łączącą ich kraj z jego wielką, ale i burzliwą przeszłością. Siedemdziesiąt lat na tronie to więcej niż jedna epoka. Pierwszym z piętnastu premierów urzędujących za jej panowania był urodzony w drugiej połowie XIX wieku, u szczytu brytyjskiej potęgi, Winston Churchill. Dziś na czele rządu stoi polityk młodsza o ponad stulecie.
Elżbieta II prowadziła swoich poddanych przez trudny okres wycofania się z imperium i poszukiwania nowej, post-imperialnej tożsamości. Widziała Wielką Brytanię zjednoczoną, ale i pogrążoną w wewnętrznych kryzysach, była świadkiem rewolucji kulturowej i demograficznej, zbliżania się do Europy i ponownego od niej oddalenia.
Przez długie dekady uosabiała trwałość państwa i jego instytucji. Nie tylko dla Brytyjczyków, ale dla całego świata Jej Królewska Mość stanowiła symbol staromodnego patriotyzmu w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Była szanowana i lubiana mimo – a może właśnie dlatego – że nigdy nie wyrażała politycznych opinii, chociaż jednocześnie pełniła urząd o fundamentalnym znaczeniu politycznym. Niezmiennie postrzegała swoją rolę jako służbę na rzecz Zjednoczonego Królestwa oraz jego obywateli – kosztem osobistych ambicji i zawsze z poszanowaniem niepisanej brytyjskiej konstytucji.
Wielka Brytania wchodzi w okres poważnej refleksji nad stanem państwa i kolejnej przemiany psychologicznej. Karol III wstępuje na tron w trudnym dla Brytyjczyków czasie.
Nowemu królowi pozostaje więc życzyć, by poczucie obowiązku jego poprzedniczki i godność, z jaką wypełniała swoją rolę, stały się symbolem także jego panowania.