CZCIONKA
KONTRAST

Nacjonaliści szkodzą Narodowi

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton 58 

Szanowni Państwo!

 

Od dawna powtarzam, że mało kto tak szkodzi narodowi, jak nacjonaliści. Wydarzenia ostatnich dni przynoszą kolejne potwierdzenia tej prawdy – i na ulicach i w ministerialnych gabinetach. A politykę nacjonalistów z PiS można opisać krótko – interes partii wysoko ponad interesem kraju i obywateli.

 

Najpierw dowiedzieliśmy się, że rząd – z sobie tylko wiadomych przyczyn – nie chce przyjąć pomocy w walce z pandemią, oferowanej nam przez władze Niemiec. Z takiej oferty skorzystało już kilka państw europejskich na różnych etapach pandemii – Hiszpania, Włochy, a ostatnio Czechy, dokąd trafiło 100 dodatkowych respiratorów.

 

W Polsce od 5 listopada liczba nowych przypadków znacząco przekracza 20 tysięcy dziennie i jest wyższa niż choćby w Niemczech – kraju z ponad dwukrotnie większą liczbą ludności. Polscy lekarze, w tym Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. Andrzej Matyja, przyznają, że respiratory są nam potrzebne. Co prawda, rząd zapewnia, że wolnych jest około 20 procent wszystkich respiratorów w kraju, ale już dziś są takie miejsca, gdzie dramatycznie ich brakuje.

 

A przecież może być jeszcze gorzej! 10 listopada na 54,7 tysiąca wykonanych testów aż 25484, czyli ponad 45 procent, dało wynik pozytywny. Kilka dni wcześniej, 6 listopada, wykryto więcej: ponad 27 tys. nowych przypadków koronawirusa, ale tego dnia przeprowadzono też znacznie więcej, bo niemal 83 tys. testów. Takie wyniki nie wróżą dobrze. Możemy mieć nadzieję, że liczba zakażeń zacznie spadać, ale zawsze lepiej być przygotowanym lepiej niż gorzej.

 

Tymczasem polskie władze początkowo na propozycję Niemiec nie zareagowały w ogóle. Dziennikarze Onetu twierdzą, że prezydent Duda raczył odpowiedzieć na list swojego niemieckiego odpowiednika, dopiero po ich interwencji! Zamiast jednak skorzystać z oferty, stwierdził po prostu, że Polska sobie poradzi. W imię czego Duda ryzykuje zdrowiem, a może i życiem tych, którym niemieckie respiratory mogłyby pomóc? Nie widzę innej odpowiedzi, jak partyjny interes. Korzystanie z pomocy innego kraju – zwłaszcza tego, który od lat PiS przedstawia jako zło wcielone – po prostu nie przystaje do retoryki „wstawania z kolan” i „odzyskiwania suwerenności”.

 

Każdego rozsądnie myślącego człowieka pandemia powinna nauczyć pokory i doceniania korzyści, płynących ze współpracy z innymi. Politycy PiS, w tym Andrzej Duda (który do partii formalnie nie należy, ale mentalnie nigdy z niej nie wyszedł), wyciągają wniosek dokładnie odwrotny.

 

***

 

Z analogicznym – ale jeszcze poważniejszym – kryzysem mamy do czynienia w relacjach z Unią Europejską. Tu wskutek uporu PiS, Polska może stracić nie 100 respiratorów, ale setki miliardów złotych.

 

5 listopada, w Business Insider, ukazał się wywiad z Markiem Prawdą, przedstawicielem Komisji Europejskiej w Polsce. Prawda powiedział, że rozmowy pomiędzy Komisją Europejską, Radą UE, której obecnie przewodniczą Niemcy oraz Parlamentem Europejskim, zmierzają do kompromisu. Dyskusja dotyczyła ostatecznej wysokości budżetu UE oraz mechanizmu ochrony praworządności, czyli uzależnienia wypłaty funduszy unijnych od poszanowania rządów prawa. Niemiecka prezydencja wyszła z propozycją bardzo wąskiej definicji naruszenia praworządności – rozumianego jako korupcja i wynikającego stąd zagrożenia dla prawidłowego wydawania funduszy unijnych. Parlament chciał rozumienia szerszego, które obejmowałoby, między innymi, niezależność sądownictwa.

 

Jeszcze tego samego dnia, 5 listopada, ogłoszono wypracowanie wstępnego kompromisu. Zapisy zaostrzono. Jak wyjaśniał w „Gazecie Wyborczej” Tomasz Bielecki, zgodnie z nowymi ustaleniami „przesłanką dla wniosku Komisji o zawieszanie bądź zredukowanie wypłat, mogłoby być «poważne ryzyko» naruszeń w warunkach łamania praworządności m.in. poprzez […] «zagrożenia dla niezawisłości wymiaru sprawiedliwości»”. Celem było to, żeby Unia nie reagowała tylko na pojedyncze sytuacje, ale także na zagrożenia systemowe, czyli takie, z jakimi mamy do czynienia w Polsce.

 

Do zamrożenia funduszy dla danego kraju potrzebna ma być zgoda „większości kwalifikowanej” krajów członkowskich, czyli 15 państw zamieszkanych przez 65 procent ludności. To ustępstwo ze strony Parlamentu, który chciał, żeby większość kwalifikowana potrzebna była do zablokowania, a nie uruchomienia decyzji Komisji o wstrzymaniu wypłat.

 

Niezależnie od tego ustępstwa, kompromis to duży krok naprzód w kierunku powstrzymania gwałtów na praworządności. I wyraźne zaprzeczenie temu, co mówił premier Morawiecki, kiedy w lipcu, po szczycie Rady Europejskiej twierdził, że udało mu się odsunąć to zagrożenie od PiS.

 

Co w tej sytuacji zrobi polski rząd? Na razie straszy wetem całego unijnego budżetu! Jarosław Kaczyński zapowiedział to wyraźnie w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”, gdzie stwierdził, że „nie damy się terroryzować pieniędzmi”. Jasne, on tych pieniędzy nie potrzebuje, Polacy tak. Rząd Kaczyńskiego – podobnie jak rządy późnego PRL-u – wyżywi się sam.

 

Zablokowanie unijnego budżetu to broń atomowa. Polskie władze będą się musiały tłumaczyć z jej użycia obywatelom. Ale, co ciekawe, to broń niekoniecznie skuteczna. Wprowadzenie mechanizmu łączenia funduszy z praworządnością, dokonuje się bowiem nie na zasadzie jednomyślności, ale większością kwalifikowaną. Zgoda Polski nie jest więc potrzebna, a nasz kraj i tak będzie mu podlegać.

 

Co więcej, polskie weto może być skuteczne tylko w odniesieniu do „normalnego” budżetu, ale już nie dodatkowych środków przeznaczonych na walkę ze skutkami epidemii. Tak zwany fundusz odbudowy, a więc dodatkowe 750 miliardów euro pożyczek i grantów na pomoc krajom UE dotkniętym pandemią można – przekonuje Marek Prawda – uchwalić bez udziału Polski.

 

„Można stworzyć fundusz odbudowy bez Polski czy Węgier, na podstawie zwykłej umowy międzyrządowej i zrealizować ten projekt z pominięciem blokujących go państw. Polska […] może więc pozostać bez grosza z nowego «planu Marshalla», a mimo to będzie związana zapisami dotyczącymi praworządności w ramach wieloletniego budżetu”, twierdzi Prawda. Krótko mówiąc, zaakceptowanie wieloletniego budżetu UE wymaga jednomyślności, ale uchwalenie Funduszu Odbudowy i mechanizm zabezpieczania praworządności, już nie.

 

Tymczasem politycy PiS – zamiast walczyć o wsparcie finansowe dla chorych i tracących pracę Polaków – idą na zwarcie. Kosma Złotowski, europoseł PiS z mojego okręgu, powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że jeśli Unia wprowadzi mechanizm ochrony praworządności, to my „będziemy musieli oczywiście zawiesić wpłacanie [składek] do unijnego budżetu”. Taka decyzja byłaby równoznaczna z wyjściem Polski z UE. Cieszę się, że poseł Złotowski mówi to tak otwarcie. Mam nadzieję, że wyborcy usłyszą.

Jeśli plany PiS uda się zrealizować w pełni, zostaniemy w środku pandemii bez pomocy medycznej od sojuszników, bez dodatkowych miliardów złotych i poza Unią. Brawo! I tylko proszę, aby nikt potem nie mówił, że nie wiedział.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter