CZCIONKA
KONTRAST

Naiwność Lewicy

Tagi:
Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 98

Szanowni Państwo!

Po kilku dniach utrzymywanych w tajemnicy negocjacji Lewica zgodziła się poprzeć wraz z PiS ratyfikację funduszu odbudowy. W zamian otrzymała kilka obietnic bez pokrycia, nieufność po stronie pozostałych partii opozycyjnych i garść pochwał od Ryszarda Terleckiego. Obecnie próbuje przekonać, że zachowała się dojrzale, ale w rzeczywistości dała się ograć.

Zacznijmy od kontekstu. Fundusz odbudowy (FO) to unijne pieniądze na ratowanie gospodarek unijnych po pandemii. Polska może otrzymać z tego funduszu nawet 250 miliardów złotych. PiS potrzebowało jednak pomocy opozycji do uchwalenia w parlamencie zgody na uruchomienie FO, bo nie miało potrzebnych głosów we własnym obozie. Na ratyfikację FO nie godzi się bowiem Solidarna Polska. Jej politycy przekonują, że wspólny dług, który zaciąga Unia, aby mieć środki na fundusz odbudowy, zagraża polskiej suwerenności. Innymi słowy minister w rządzie Morawieckiego oskarża premiera o kupczenie niepodległością kraju, czyli o zdradę. Ale w mimo wszystko trwa w rządzie, bo… dobrze Państwo wiedzą, co tych ludzi łączy.

Jeszcze niedawno sam Kaczyński postawił sprawę na ostrzu noża. W rozmowie z „Gazetą Polską” zapowiadał, że jeśli Solidarna Polska wstrzyma się od głosu lub zagłosuje przeciw FO, on nie wyobraża sobie dalszego trwania koalicji rządzącej. Ziobro jednak ugiąć się nie chciał.

Rząd próbował więc przerzucić odpowiedzialność na opozycję. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, kiedy Kaczyński i Morawiecki twierdzili, że głos przeciw ratyfikacji FO to głos przeciwko interesom Polski, przemilczając fakt, że przeciwnika mają we własnym rządzie! Pytany o tę sprzeczność przez reportera Tok FM, Morawiecki odpowiedział, że szanuje różne zdania w koalicji. Jak rozumiem, szanuje też to, że kolega minister de facto nazywa go zdrajcą.

Co w tej sytuacji mogła zrobić opozycja? Platforma Obywatelska i PSL domagały się ustanowienia warunków, które pozwoliłyby lepiej kontrolować władzę. Tu konieczna jest ważna uwaga. W parlamencie głosowana jest jedynie zgoda na utworzenie Funduszu Odbudowy. Ale szczegółowy program wydatków rząd zawarł w Krajowym Planie Odbudowy (KPO), który już głosowaniu nie podlega. Opozycja dostała więc szansę wywarcia presji na rząd w tej jednej, konkretnej sprawie. Czego się domagaliśmy? Najważniejsze moim zdaniem postulaty były dwa:

  1. Przyjęcie przez PiS projektu ustawy o Agencji Spójności i Rozwoju, który uchwalił Senat. Agencja to nowe ciało złożone z przedstawicieli różnych podmiotów – między innymi rządu, Sejmu, Senatu, Najwyższej Izby Kontroli i samorządów – która miałaby nadzorować wydatki z Krajowego Planu Odbudowy.
  2. Przystąpienie do Prokuratury Europejskiej. Ta instytucja skupia już 22 inne państwa UE, a zajmuje się, między innymi, tropieniem nadużyć w wydatkowaniu środków unijnych.

Z jakiegoś powodu PiS nie chciało się na te postulaty zgodzić. Dlaczego? Bo w odróżnieniu od „ustępstw” na rzecz Lewicy, dawały one realne narzędzia kontroli i upubliczniania nadużyć władzy. Porzucenie tych postulatów to nie jedyna negatywna konsekwencja decyzji Lewicy. Oto kilka innych.

Po pierwsze, to zadaniem rządu jest znalezienie poparcia większości w Sejmie. Jeśli nie potrafi tego zrobić, premier powinien szukać poparcia opozycji. Jak? Organizując debatę w Sejmie, w której wszyscy moglibyśmy poznać szczegółowe plany na wydanie środków z FO, a opozycja mogłaby publicznie przedstawić swoje postulaty. Lewica wybrała zakulisowe rozmowy, po których nic nie zostało poza deklaracją, że Morawiecki spełni jej postulaty. Czy jednak Lewica jest pewna, że tak się stanie i że obie strony identycznie te postulaty rozumieją?

Po drugie, natychmiast po „negocjacjach” Morawiecki rzucił się do reklamowania funduszu odbudowy jako wielkiego sukcesu rządu. I trudno się dziwić. Ale jeśli Lewica liczy, że PiS zapamięta jej zasługi, to grubo się myli.

Oczywiście, nie wszystkie pieniądze z FO trafią do „swojaków” z PiS. To zbyt duże sumy. Wystarczy jednak, że choćby część z nich posłuży PiS-owi za fundusz wyborczy. I że to Morawiecki z Kaczyńskim będą się mogli chwalić przelewami płynącymi z tak znienawidzonej przez nich Brukseli.

Po trzecie, Lewica pozwoliła odwrócić uwagę od poważnego kryzysu w rządzie. Kaczyński nie musi się już tłumaczyć z oporu Ziobry i z oskarżeń o zdradę, które minister rzuca pod adresem PiS. Dostał nie tylko spokój, ale też potencjalny bat na koalicjanta. Dzięki Lewicy może pokazać, że jeśli minister sprawiedliwości będzie sprawiał kłopoty, ma się z kim dogadać.

Co więcej, kiedy już pieniądze z UE zaczną płynąć, sam Ziobro nie będzie przecież sprzeciwiał się ich wydawaniu. Wręcz przeciwnie, postara się uzyskać kontrolę nad jakąś ich częścią. Czy Kaczyński mu na to pozwoli i za jaką cenę, to już inna sprawa. Lewica dała jednak Kaczyńskiemu doskonałe narzędzie do dyscyplinowania Solidarnej Polski, a tym samym do wzmocnienia jego władzy.

Po czwarte, fakt, że Lewica toczyła rozmowy z Morawieckim przez kilka dni, jednocześnie zapewniając inne partie opozycyjne o gotowości do współpracy, nie podnosi – mówiąc najdelikatniej – poziomu zaufania.

Po piąte, Lewica zwraca uwagę, że w pewnym sondażu dla „Rzeczpospolitej” większość ankietowanych – 66 procent – opowiedziała się za ratyfikacją funduszu odbudowy. Nieco ponad 20 proc. było zdania, że opozycja powinna „wstrzymać się od głosu, jeżeli nie zostaną spełnione jej warunki dotyczące rozdziału pieniędzy”. Jedynie 2,7 proc. stwierdziło, że powinna „zagłosować wraz z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry przeciwko ratyfikacji”.

Z powyższego niektórzy obrońcy decyzji Lewicy wnioskują, że partia poszła za głosem obywateli. Niekoniecznie. Pomijam tu już tendencyjne pytanie o „głosowanie z Solidarną Polską Ziobry”, które z pewnością zniechęcało do wyboru tej opcji.

W sondażu nie mówi się o ustępstwach, jakie można było uzyskać, a to istota sprawy. Powiedzmy to sobie jasno – nie ma sporu między Lewicą, a resztą opozycji w sprawie funduszu jako takiego. Wszyscy uważamy, że te pieniądze są potrzebne Polakom. Spór dotyczy tego, czy stworzymy mechanizmy, które pozwolą na realną kontrolę ich wydatkowania. Albo działamy na warunkach PiS, albo swoich.

Z powyższego powodu niemądre jest też zestawianie Koalicji Obywatelskiej i PSL-u z Ziobrą czy Konfederacją. Tym partiom zależało na tym, by funduszu odbudowy w ogóle nie zatwierdzać. I mówią o tym otwarcie. Nam zależało na tym, by uchwalić go w najlepszym dla nas, a najgorszym dla Kaczyńskiego momencie i dzięki temu uzyskać realne ustępstwa. Bo w polityce – jak w wielu innych dziedzinach życia – wyczucie czasu ma znaczenie.

Teraz Lewicy pozostaje oklaskiwanie sukcesu Mateusza Morawieckiego, który ruszy w Polskę z kolejną kampanią reklamową finansowaną z naszych podatków i transmitowaną w TVP. Jak Państwo sądzą – czy wyborcy Lewicy będą jej za to wdzięczni?

W Stanach Zjednoczonych mawia się, że niektórzy zawsze znajdą sposób aby wydrzeć porażkę z paszczy zwycięstwa. Jeśli się okaże, że Lewica dała PiS fundusz wyborczy na zdobycie trzeciej kadencji, to przynajmniej miejcie Państwo jasność, komu będziemy ją zawdzięczać.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Tagi: