CZCIONKA
KONTRAST

Odwołajmy Czarnka!

Tagi:
Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 110

Szanowni Państwo!

Odwołajmy Czarnka! Przed kilkoma dniami Koalicja Obywatelska złożyła wniosek o odwołanie ministra edukacji i nauki. Jeśli w jakiejkolwiek sprawie jest pole do współpracy całej opozycji, a nawet części polityków obozu rządzącego, to właśnie w tej. Powody do jego odwołania ma bowiem sejmowa większość – od Zandberga po Gowina i Girzyńskiego.

Działalność Czarnka ma jasny cel. W dziedzinie edukacji chodzi o rozszerzenie kontroli ministerstwa nad szkołami, zastraszenie dyrektorów i wyeliminowanie tych, którzy zastraszyć się nie dadzą. A na dłuższą metę o ulepienie z uczniów miernych, ale wiernych wyborców PiS-u.

Dowody? Jeden z przepisów, który chce wprowadzić rząd Morawieckiego mówi, że „Kto, kierując [edukacyjną] jednostką organizacyjną przekracza swoje uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków w zakresie opieki lub nadzoru nad małoletnim, czym działa na szkodę tego małoletniego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

To zapis sformułowany tak ogólnie, że w rękach Czarnka i prokuratury Ziobry będzie skutecznie torpedował wszelkie przejawy niezależności dyrektorów. Tym bardziej, że Czarnek chce jednocześnie rozszerzyć władzę kuratorów oświaty – nominowanych przez ministra – nad poszczególnymi szkołami.

Jak czytam w analizie biura Rzecznika Praw Obywatelskich, nowe przepisy mają między innymi zwiększyć wpływ kuratora na wybór dyrektora szkoły – poprzez zwiększenie liczby przedstawicieli kuratorium w komisji konkursowej – a także na jego odwołanie. To będzie możliwe na wniosek kuratora w dowolnym momencie, bez wypowiedzenia „jeśli dyrektor w 14 dni nie zrealizuje zaleceń wynikających z przeprowadzonych czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego”. Zdaniem biura RPO takie przepisy „budzą obawy, że odwołanie dyrektora może nastąpić z dowolnego powodu”. Tym bardziej, że nie przewidziano dla dyrektorów drogi odwoławczej! Krótko mówiąc, albo dyrektor będzie posłuszny, albo bezrobotny.

Według planów Czarnka kurator ma też decydowa

, jakie organizacje będą miały prawo pojawić się w szkole z prezentacjami czy dodatkowymi zajęciami. Warunki, jakie trzeba spełnić żeby zorganizować takie zajęcia, skutecznie zniechęcą do wszelkiej nieprawomyślnej aktywności. Każdy dyrektor już na dwa miesiące przed zajęciami będzie musiał przekazać do organów nadzoru ich dokładny plan, wszystkie materiały, jakie zostaną w nich wykorzystane, pozytywną opinię rady szkoły i rady rodziców. Kuratorium może oczywiście odmówić wydania zgody.

Naprawdę nie trzeba pracować w oświacie, aby zorientować się, że to doskonałe narzędzie do torpedowania dyskusji na te tematy, które obecna władza uznaje za nieobyczajne, które są dla niej niewygodne, lub o których nie chce słyszeć, takie jak rzetelna edukacja seksualna, przestrzeganie zasad praworządności, czy walka ze zmianami klimatycznymi.

Czarnek mówi zresztą o tym otwarcie, kiedy na każdym kroku zapowiada walkę z „ideologizacją” dzieci. Ideologią może być wszystko, co nie odpowiada poglądom obecnego ministra. To dlatego w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” wzywa do skopiowania „w całości” przepisów nowej, węgierskiej ustawy zakazującej między innymi „promocji” homoseksualizmu. Znów, nietrudno zauważyć, że słowo „promocja” jest bardzo ogólne. Już samo wspomnienie o fakcie, że homoseksualiści istnieją i że nie powinni być szykanowani może przez nadgorliwego kuratora – a tych wokół Czarnka nie brakuje – zostać uznane za „promocję” homoseksualizmu.

Na ironię zakrawa fakt, że wszystkie te zmiany Czarnek reklamuje hasłami zwiększenia kontroli rodziców nad edukacją dzieci. „My naprawdę chcemy walczyć o to, żeby to rodzice mieli wpływ na wychowanie swoich dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem, a nie lewackie organizacje pozarządowe wprowadzane do szkół” – mówił w szczecińskim oddziale TVP. To kompletna bzdura, bo jeśli ktoś dzięki tym zmianom zyska większe wpływy to nie rodzice, czy lokalne, najbliższe ludziom, władze, ale urzędnicy ministerstwa. A rodzice owszem, będą zadowoleni, ale tylko jeśli podzielają poglądy ministra. W przeciwnym razie wpływu na edukację dzieci w szkołach nie będą mieli żadnego.


Czarnek nie ogranicza się do ingerowania w system edukacji. Pod swoją pieczą ma także naukę i szkolnictwo wyższe, gdzie również robi co może dla promowania tych uczelni i osób (celowo nie piszę „naukowców”), które przysłużą się partii, nie nauce. Stąd przecież zmiana systemu punktowania czasopism naukowych tak, aby wartość artykułów publikowanych w pismach kontrolowanych przez ludzi o poglądach Czarnka była jak najwyższa. Bo za punktacją idzie nie tylko prestiż, ale także stopnie naukowe i pieniądze dla uczelni.

Cała ta aktywność Czarnka sprawia, że argumenty za jego odwołaniem mają dziś parlamentarzyści od lewicy, przez liberałów po normalną, konserwatywną prawicę. Przecież działania obecnego ministra w sferze nauki są dokładnym zaprzeczeniem reformy Jarosława Gowina, który kładł nacisk na współpracę nauki z biznesem, na umiędzynarodowienie polskich uczelni, na publikacje w uznanych, międzynarodowych pismach naukowych i promocję prac polskich naukowców za granicą. Czarnek chce polskie uczelnie od zagranicy odciąć. Nie wyobrażam sobie, żeby w tej sytuacji wicepremier Gowin i członkowie Porozumienia nie poparli wniosku o jego odwołanie.

Tym bardziej, że poczynania Czarnka osłabiają nie tylko polską naukę, ale i inne sfery działania państwa, chociażby dyplomację. Jego wypowiedzi na temat osób LGBT w krajach zachodnich uznawane są już nie za kontrowersyjne, lecz zwyczajnie barbarzyńskie. Niedawno opublikowane badania opinii publicznej w USA pokazały, że jednopłciowe związki małżeńskie akceptuje już 70 proc. Amerykanów. Rozumiem, że w Polsce sprawa jest bardziej kontrowersyjna, ale to nie znaczy, że polski rząd ma takie osoby aktywnie prześladować. A to właśnie zakładają nowe przepisy firmowane przez Czarnka.

Nawet parlamentarzyści o bardzo konserwatywnych poglądach powinni się dwa razy zastanowić zanim radośnie przyklasną pomysłom ministerstwa. Warto im zwrócić uwagę, że siłowe wpychanie młodzieży do głów określonych poglądów często przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Przeciwko komunistycznej władzy w PRL buntowali się ci, którzy przeszli przez lata zideologizowanych szkół i uniwersytetów. Przeciwko nauczaniu religii szkołach i przeciwko szeroko rozumianym nadużyciom Kościoła katolickiego występują dziś ludzie, którzy religii byli „nauczani” przez kilkanaście lat ich życia w szkołach podstawowych i średnich.

Szacunku do rodziny, instytucji małżeństwa, religii czy państwa nie da się zbudować siłą. Jeśli więc komuś naprawdę zależy na wzmacnianiu takich wartości, niech poważnie przemyśli, czy chce mieć Czarnka za swojego ambasadora.

Czarnek szkodzi. Szkodzi szkołom i uczelniom, uczniom i nauczycielom, edukacji i nauce, badaczom i wykładowcom, liberałom i konserwatystom. Kaczyński chce go zostawić na stanowisku z jednego tylko powodu: przydaje się w utrzymaniu władzy. Jak? Głupimi i kontrowersyjnymi wypowiedziami odwraca uwagę od realnych problemów tego rządu: inflacji, kompromitujących maili ze skrzynki Dworczyka, miliarda złotych zmarnowanego na elektrownię w Ostrołęce, grożących nam wielomilionowych kar za spór z Czechami o Turów, porażek dyplomatycznych, kłótni w Zjednoczonej Prawicy. Minister ma więc wartość dodaną dla Kaczyńskiego, ale dla kraju – wyłącznie ujemną.

Apeluję więc do kolegów parlamentarzystów od lewa do prawa: odwołajmy Czarnka!

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Tagi: