Felieton nr 147
Szanowni Państwo,
Co łączy Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych imienia Kornela Morawieckiego, zaręczyny młodego działacza PiS w kopalni Bogdanka, sprawę sądową wyjaśniającą okoliczności śmierci ojca Zbigniewa Ziobry, zawyżone ceny paliwa i willę na warszawskim Mokotowie, którą ma kupić fundacja Polska Wielki Projekt? To tylko kilka przykładów tego, jak obecna elita władzy wykorzystuje państwo dla celów partyjnych i prywatnych.
Nie raz pisałem już, że partie opozycji są przez opinię publiczną oceniane wobec standardów skandynawskich, a Zjednoczona Prawica według standardów rosyjskich. Skandale, które niegdyś wywoływały kryzys w rządzie i zmiatały ministrów, dziś budzą zainteresowanie przez, co najwyżej, kilka dni, po czym giną nierozwiązane pod naporem kolejnych afer. Przytoczone wyżej sprawy ujawniono w ciągu ostatnich kilku tygodni, a jestem pewien, że wielu czytelników już o nich zapomniało lub w ogóle je przeoczyło.
Zacznijmy od Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych imienia Kornela Morawieckiego, które ma powstać na Uniwersytecie Wrocławskim. Wybór patrona – ojca Mateusza Morawieckiego – wywołał zdziwienie pracowników uniwersytetu, bowiem – jak pisze „Gazeta Wyborcza”, która historię nagłośniła – „ojciec premiera rządu PiS skończył wprawdzie fizykę, ale dorobku naukowego nie miał żadnego”. Tak się jednak przypadkowo złożyło, że pieniądze na nowe Centrum im. Kornela Morawieckiego przyznał Mateusz Morawiecki. Niemałe pieniądze – 80 milionów złotych. To publiczne środki, które polityk partii rządzącej wydaje na tworzenie legendy ojca. Morawiecki jest bogatym człowiekiem, jeśli ma ochotę wydać prywatne miliony na ufundowanie katedry czy biblioteki imienia członka rodziny, nikt mu nie zabrania. Woli jednak wydać środki publiczne.
Tymczasem rektor Uniwersytetu Wrocławskiego w lokalnym medium należącym do Orlenu przekonuje, że nazwa Centrum i publiczne dofinansowanie nie mają ze sobą nic wspólnego: „Za śmieszne uważam łączenie tego pomysłu [tj. nadania Centrum imienia Morawieckiego] z warunkami przyznania nam dofinansowania”. I dodaje, że dyskusja nad wyborem patrona ośrodka… ma się dopiero rozpocząć.
***
Historia z udziałem kolegi Mateusza Morawieckiego z rządu – Zbigniewa Ziobro – jest jeszcze poważniejsza, a dotyczy sprawy, którą ten wytoczył lekarzom odpowiedzialnym za leczenie jego ojca oraz biegłym badającym okoliczności śmierci Jerzego Ziobry. W programie „Czarno na białym” w TVN24 wyemitowano wywiad z sędzią Agnieszką Pilarczyk, która w 2017 r. wydała wyrok uniewinniający lekarzy. Ojciec ministra zmarł w 2006 roku i od tego czasu rodzina próbuje udowodnić, że śmierć była wynikiem błędu lekarskiego, mimo że dochodzenie było już dwukrotnie umarzane przez prokuraturę.
Po drugim umorzeniu rodzina Ziobry wniosła sprawę z oskarżenia prywatnego. Kolejna ekspertyza biegłych ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach potwierdziła jednak wcześniejsze ustalenia ekspertów z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi. Winy lekarzy nie stwierdzono. W tym czasie Ziobro wrócił jednak na fotel ministra sprawiedliwości, a następnie prokuratora generalnego i – jak dowodzą autorzy materiału w TVN24 – zaczął wykorzystywać stanowisko do wywierania nacisków i do wprowadzenia korzystnych dla siebie zmian w prawie. Jakich? Między innymi przepisu, wedle którego to państwo ma ponosić koszty procesów toczonych z prywatnego oskarżenia. Zaostrzono także kary dla biegłych za przygotowanie fałszywych opinii, a prokuratura – na powrót włączona do sprawy, którą dwukrotnie już umorzyła – oskarżyła biegłych nie tylko o współdziałanie z oskarżonymi, lecz także zawyżanie kosztów opinii. Chociaż takie zarzuty stawiano szefowi zespołu biegłych już sześć lat temu, do tej pory nie przygotowano aktu oskarżenia, czytam w Onecie.
Dyskredytować próbowano także prowadzącą sprawę sędzię Pilarczyk, wysuwając pod jej adresem m.in. zarzut o stronniczość i zaniedbania. Ostatecznie sędzia nie została odsunięta i wydała wyrok uniewinniający. Rodzina złożyła apelację, która ciągnie się od roku 2018. Zdaniem Pilarczyk w tej sprawie „została wykorzystana władza jednego człowieka, aby uzyskać korzystny dla siebie wynik”. A wykorzystanie instytucji państwa dla zastraszania sędziego i innych stron zaangażowanych w proces to „jest początek autorytaryzmu”. Trudno się nie zgodzić.
***
Kolejny przykład użycia państwa tym razem dla celów partyjnych do głośna sprawa zawyżania cen na stacjach Orlenu, mimo że po spadkach cen ropy na rynkach, także cena na stacjach powinna była spaść mniej więcej o złotówkę na litrze. Wszystko wskazuje na to, że firma sztucznie zawyżała ceny nie tylko po to, aby zarobić na kierowcach (dodatkowe zyski szacuje się na 2 miliardy złotych). Także po to, by 1 stycznia nie zmieniać cen po tym jak rząd przywrócił wyższą stawkę VAT na paliwa. Oto więc potężną firmę wykorzystano – ze szkodą dla klientów, którzy w ostatnich miesiącach minionego roku płacili więcej niż powinni – do tego, by zatuszować podwyżkę VAT. Koszty tej operacji wzięli na siebie nie tylko indywidualni odbiorcy, ale też samorządy ponoszące wydatki na utrzymanie komunikacji miejskiej. Tylko w grudniu Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne we Wrocławiu swoje straty z tego tytułu oceniło na niemal milion złotych.
A przecież to nie pierwszy i nie jedyny raz, kiedy Orlen wspiera interesy PiS. Robi to także m.in. sponsorując wydarzenia mające przynieść polityczne korzyści, wykupując kosztowne reklamy w prorządowych mediach, czy przejmując części rynku mediów i zamieniając nowo nabyte portale i gazety w kolejną tubę propagandową władzy. Orlen nie jest wyjątkiem. Podobne praktyki mają miejsce w innych spółkach Skarbu Państwa wykorzystywanych w służbie partii.
Kolejny przykład finansowania swoich metodą „na państwo” odkryły właśnie dwie posłanki Koalicji Obywatelskiej – Katarzyna Lubnauer i Krystyna Szumilas – a dotyczy on Ministerstwa Edukacji oraz fundacji Polska Wielki Projekt. To podmiot powołany do życia m.in. przez europosła PiS Zdzisława Krasnodębskiego. Europoseł nadal zasiada w radzie programowej Fundacji. Obok niego – jak informuje TVN24 – są tam również m.in. „wicepremier Piotr Gliński, europoseł Ryszard Legutko, dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Tomasz Matynia, publicysta Bronisław Wildstein, doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz”. Prezeską do kwietnia minionego roku była dobra znajoma Jarosława Kaczyńskiego, Anna Bielecka.
Teraz okazuje się, że fundacja otrzyma od Ministerstwa Edukacji dotację 5 mln zł na zakup unikatowej willi na warszawskim Mokotowie. Jakby tego było mało, obecnie właścicielem willi jest „Polski Holding Nieruchomości, kontrolowany przez Skarb Państwa i będący pod nadzorem ministra aktywów państwowych Jacka Sasina”. Po siedmiu latach fundacja będzie mogła wykorzystywać willę na absolutnie dowolne cele.
***
Niekiedy to podejście ludzi PiS do państwa przyjmuje kuriozalne formy rodem z filmów Barei czy literatury wyśmiewającej absurdy państw autorytarnych. Tak było w przypadku asystenta Jarosława Kaczyńskiego, Michała Moskala, który po tym, jak zapragnął oświadczyć się swojej wybrance w czynnej kopalni Bogdanka, doprowadził do czasowego wstrzymania wydobycia. W całej akcji miał mu pomóc ówczesny wiceprezes Bogdanki ds. strategii i rozwoju, niejaki Kasjan Wyligała. Dwa tygodnie później wiceprezes był już prezesem. Na pewno nie zaszkodziło, że jeszcze w grudniu przelał na rzecz PiS 27 tysięcy złotych. To, nawiasem mówiąc, także powszechna praktyka i kolejny przykład wykorzystywania uposażeń ze spółek Skarbu Państwa dla celów partyjnych.
***
Jeszcze kilka lat temu każde z opisane wyżej zdarzeń wymusiłoby na rządzie tłumaczenie się z wpadki. W przypadku Zjednoczonej Prawicy to nie są wpadki, to zaplanowana metoda działania. W państwie demokratycznym obywatele dają politykom władzę do służby na rzecz państwa. Obecna partia rządząca wykorzystuje państwo do utrzymania władzy. Tylko od wyborców zależy, jak długo będą ten stan rzeczy tolerować.