CZCIONKA
KONTRAST

PiS chce bezkarności

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton 44

Szanowni Państwo!

 

Po pierwsze, wyrok sądu stwierdzający, że Mateusz Morawiecki naruszył m.in. Konstytucję i kodeks wyborczy, nakazując Poczcie Polskiej organizowanie wyborów korespondencyjnych. Po drugie, PiS-owski projekt zmiany ustawy o walce z koronawirusem, który gwarantuje urzędnikom i politykom całkowitą bezkarność. Po trzecie, nowy raport stowarzyszenia absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, który mówi, że wyższe stanowiska służby cywilnej są obsadzane właściwie wyłącznie z klucza politycznego.

 

Widzą Państwo związek?

 

O tym, że PiS, czyli partia, która szła do władzy z obietnicami wzmocnienia państwa, tak naprawdę je psuje, opozycja mówi od dawna. Żadna z obietnic, które zapowiadały poprawę jakości funkcjonowania państwa w jakimkolwiek obszarze, nie została spełniona. W ochronie zdrowia kolejki do lekarzy specjalistów są coraz dłuższe; w edukacji zamiast poprawy mamy chaos i ucieczkę nauczycieli; w wojsku wciąż nierozstrzygnięte przetargi na sprzęt; w policji niedobory kadrowe i wikłanie policjantów w spory polityczne; w spółkach Skarbu Państwa krewni i znajomi królika, absurdalne projekty oraz miliardowe niekiedy straty – jak w przypadku budowy elektrowni w Ostrołęce. Wymieniać można długo. Nawet w obszarze, na którym PiS-owi rzekomo bardzo zależy – promocji Polski za granicą – katastrofa goni katastrofę.

 

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta – do wszystkich tych instytucji trafiają nie osoby najlepiej przygotowane, ale partyjniacy oraz członkowie ich rodzin, bardzo często zatwierdzani przez samego Jarosława Kaczyńskiego. Do tego dochodzi model „zarządzania”, jaki panuje w instytucjach państwowych. Jako że kariera tych wszystkich politycznych nominatów zależy całkowicie od woli kilku polityków z prezesem na czele, robią wszystko, żeby nikomu się nie narazić. Brakuje im kompetencji, swobody działania i odwagi.

 

I nie jest to wyłącznie moje zdanie. Dokładnie to samo powiedział niedawno w RMF FM Radosław Fogiel, zastępca rzecznika prasowego PiS. Pytany o to, dlaczego do spółek skarbu państwa trafiają osoby związane z partią, a nie specjaliści odpowiedział:

 

„Z podobnym problemem mierzyliśmy się, kiedy sprawowaliśmy władzę w latach 2005-2007. Wtedy poszliśmy w kierunku bardzo eksperckim, właśnie otwartych konkursów, jeśli chodzi o rady nadzorcze. Trafiali tam eksperci z rynku, trafiały osoby z tytułami naukowymi, z SGH, z innych uczelni. No i problem okazał się taki, że ich sposób myślenia o gospodarce, o zarządzaniu był zupełnie sprzeczny z tym, co Prawo i Sprawiedliwość ma w swoim programie”.

 

Zamiast ekspertów dostaliśmy więc całe tabuny niekompetentnych i bezwolnych „misiewiczów”. A teraz PiS chce tym misiewiczom zapewnić bezkarność. Cel projektu zmiany prawa, który właśnie trafia do Sejmu jest oczywisty nawet dla kogoś, kto nigdy się prawem nie zajmował. Czytamy w nim, że:

 

„Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione”.

 

Mało tego. Premier Mateusz Morawiecki na pewno ucieszy się, że – jak napisano w uzasadnieniu tych zmian – „proponowany przepis znajdzie zastosowanie do czynów popełnionych także przed wejściem w życie tego przepisu”.

 

Krótko mówiąc, PiS nie tylko wprowadza przepisy, które zapewnią jego podwładnym bezkarność, ale jeszcze chce, żeby nowe prawo działało wstecz! To pogwałcenie fundamentalnych reguł stanowienia i funkcjonowania prawa. Ale w ten sposób wszystkie nielegalne decyzje Morawieckiego, wszystkie szemrane zakupy respiratorów i maseczek, wszystkie decyzje ograniczające wolności obywatelskie będzie można „podciągnąć” pod nowe przepisy i uznać za działanie „w interesie społecznym”.

 

Czy projekt „Bezkarność plus” uda się zablokować? Cała opozycja z pewnością będzie przeciw, ale to nie wystarczy. Media donoszą jednak, że na wprowadzenie zmian nie ma zgody w samej Zjednoczonej Prawicy. Przeciwna ma być podobno Solidarna Polska. Nie mam złudzeń, co do intencji Zbigniewa Ziobry – jest przeciw, bo nowe przepisy ograniczą jego wpływy. Jako zwierzchnik prokuratury nie będzie mógł grozić oskarżeniami rywalom z rządu i jego okolic, bo ci zawsze będą mogli usprawiedliwiać się, że łamali prawo w celu walki z koronawirusem.

 

Bez poparcia Ziobry i jego ludzi projekt upadnie. Jeśli nawet tak się stanie, to zapewne za jakiś czas wróci. Z prostego powodu. Daje Kaczyńskiemu jeszcze więcej władzy. Ale z Polski robi państwo coraz bardziej oczywistego bezprawia.

 

A wyborcom – przy pomocy TVP – powie się, że to wszystko w imię ochrony przed straszną Unią Europejską, wrogami Kościoła, Niemcami, gejami, cyklistami, wegetarianami czy kimkolwiek innym, kto w danej chwili narazi się PiS. Prezes wciąż wierzy, że „ciemny lud” wszystko kupi.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter