CZCIONKA
KONTRAST

PiS to nie wojownicy. To nieudacznicy

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 197

Na ostatniej prostej Prawo i Sprawiedliwość – jak tonący brzytwy – chwyta się wszystkiego byle tylko zachować władzę. Nieustannie straszą Unią Europejską, Tuskiem, Niemcami, a ostatnio otworzyli nowy front walki – tym razem z Ukrainą. To prawda, że Polska ponosi duże koszty pomocy Ukrainie. Można jednak skorzystać z różnych form pomocy i te koszty obniżyć. Rząd PiS tego nie robi, bo jest nieudolny. Potrafi tylko krzyczeć.

Budżet i KPO

„770 miliardów złotych dla Polski”. Pamiętają państwo billboardy z takim hasłem? Morawiecki chwalił się ile pieniędzy Polska miała otrzymać z Unii Europejskiej. Na stronach rządu wciąż możemy znaleźć te przechwałki. „Dzięki sukcesowi negocjacyjnemu premiera Mateusza Morawieckiego w lipcu 2020 r., wywalczyliśmy największe w historii Unii Europejskiej środki dla naszego kraju – ok. 770 mld zł. […] Unijne środki planujemy zainwestować m.in. w rozwój, infrastrukturę, środowisko, edukację, zdrowie oraz tworzenie nowych miejsc pracy”, czytamy.

Po ponad trzech latach pieniędzy na realizację Krajowego Planu Odbudowy (KPO) nadal nie mamy. A dodatkowo zagrożone są także środki dla Polski przyznane w ramach unijnego budżetu. Wszystko z powodu niszczenia praworządności przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Inne państwa pieniądze na realizację swoich KPO już dawno wydają. Gdyby przelewy płynęły także do Polski, lepszy byłby stan gospodarki, wyższe inwestycje, mocniejsza waluta i niższa inflacja. A w związku z tym koszty pomocy Ukrainie także byłyby łatwiejsze do poniesienia.

Te pieniądze można odblokować. Wystarczy spełnić kilka prostych warunków. Podczas debaty w Parlamencie Europejskim w odpowiedzi na moje pytanie Morawiecki publicznie zapewnił, że je spełni. To było trzy lata temu. Do tej pory mu się nie udało. Zostało tylko wspomnienie billboardów.

 

Zwroty za sprzęt wojskowy

Budżet unijny i środki na KPO to pieniądze przeznaczone na rozwój Polski i pomoc naszej gospodarce po okresie pandemii. Ale na tym nie kończy się wsparcie europejskie, z którego moglibyśmy skorzystać. Są też fundusze przeznaczone bezpośrednio na pomoc Ukraińcom i poprawę bezpieczeństwa kraju. Przyznawał to – a jakże! – sam Mateusz Morawiecki.

W marcu tego roku pytany o zwrot kosztów sprzętu wojskowego, jaki przekazaliśmy Ukrainie, mówił, że otrzymamy rekompensatę wysokości 300 milionów euro, czyli zgodnie z dzisiejszym kursem (4,6 zł) prawie 1,4 miliarda złotych.

„Udało się uzyskać wiele. W ślad za tą bronią, którą przekazaliśmy na Ukrainę, otrzymamy od UE rekompensatę. I ta rekompensata będzie bardzo dobra, bardzo przydatna dla Polski. Już do świąt Wielkiejnocy ta rekompensata wyniesie łącznie ok. 300 mln euro”, mówił.

Na tym nie koniec, bo w kolejnych miesiącach miało przyjść dalsze 500-600 milionów euro. Morawiecki zapewniał, że na przekazaniu broni Ukrainie zyskamy, bo zastąpimy starą broń nowocześniejszą i będziemy największymi beneficjentami Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju, czyli specjalnego funduszu mającego pomóc w zapewnieniu stabilności w ważnych dla UE regionach świata.

„Potem będzie to kolejne 500-600 mln euro w kolejnych miesiącach […] Z Europejskiego Instrumentu Pokojowego, z tego również, który jest przeznaczony na zakup amunicji, lwia część trafi do Polski. Polska będzie największym beneficjentem Europejskiego Instrumentu Pokojowego. To ogromny sukces”, mówił zaledwie sześć miesięcy temu Morawiecki.

Dodatkowo w lipcu tego roku Unia przyjęła tzw. ASAP, Act in Support of Ammunition Production (Rozporządzenie o wsparciu produkcji amunicji). Przewiduje ono przeznaczenie 500 mln euro na działania pomagające zakładom zbrojeniowym w zwiększeniu ich zdolności produkcyjnych, a także na zabezpieczenie łańcuchów dostaw surowców i komponentów, skrócenie czasu dostaw i złagodzenie wąskich gardeł produkcyjnych. Z tych środków planują skorzystać również polskie zakłady należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

 

Pomoc dla uchodźców

No dobrze, ale czy Unia nie powinna ponieść też części kosztów przyjęcia przez Polskę ukraińskich uchodźców? Oczywiście, że tak i to robi. Pozyskaniem takich środków chwaliło się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Oto fragment komunikatu ze strony rządowej z października 2022 roku.

„Dzięki umowom grantowym podpisanym przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji z Komisją Europejską, Polska otrzymała łącznie blisko 700 mln zł na wsparcie działań związanych z masowym napływem osób uciekających przed wojną w Ukrainie. To pierwsza transza przyznana Polsce. MSWiA złożyło już wniosek o kolejne środki w wysokości ponad 200 mln zł”.

Tych pieniędzy było znacznie więcej. W lutym 2023 roku serwis Demagog – analizujący prawdziwość wypowiedzi polityków – w odpowiedzi na pytanie „Ile pieniędzy Polska dostała od UE na wsparcie uchodźców?” przygotował takie zestawienie:

  • Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) zatwierdził kredyt dla Polski w wysokości 2 mld euro na wsparcie uchodźców. Do tej pory przelane zostały dwie transze o łącznej wartości 1,2 mld euro.
  • Państwa unijne otrzymały ponadto możliwość wykorzystania części środków funduszu REACT-EU, które nie zostały wydane na walkę z pandemią. Wiadomo, że w 2022 roku Polska w ramach REACT-EU otrzymała 268 mln euro.
  • W kwietniu Komisja Europejska zdecydowała o wydaniu dodatkowych 3,5 mld euro na wsparcie państw członkowskich przyjmujących uchodźców. Polska otrzymała zaliczkę w wysokości 562 mln euro.
  • Dodatkowo w październiku ub.r. Polska dostała jednorazowo od KE 144,6 mln euro na wsparcie uchodźców. Łącznie z wcześniejszą pomocą z REACT-EU daje to już prawie miliard euro, a jeśli doliczyć do tego kredyt EBI – wartość pomocy przekracza 2 mld euro.
  • W czerwcu europejski program wsparcia został wzmocniony o dodatkowe 3,5 mld euro. Polska może liczyć na kolejne 716 mln euro.

Nowe źródła pieniędzy

W lipcu tego roku Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell przedstawił pomysł stworzenia specjalnego funduszu na rzecz pomocy Ukrainie wartego 5 miliardów euro rocznie przez cztery lata, czyli łącznie 20 miliardów euro. Może zamiast straszyć Niemcami i Brukselą porozmawiamy o tym jak polskie firmy wspomagające wysiłek zbrojny Ukraińców mogłyby z tych pieniędzy skorzystać?

Z kolei w czerwcu Przewodniczący Rady Europejskiej wspólnie z Przewodniczącą Komisji Europejskiej zaproponowali przeznaczenie na pomoc Ukrainie, w tym na pomoc w odbudowie, 50 miliardów euro w latach 2024-27. Program ma trzy podstawowe filary.

  • Pierwszym mają być niskooprocentowane pożyczki i granty, które zostaną przekazane na konkretne cele przedstawione w ukraińskim planie odbudowy i modernizacji kraju, w tym na walkę z korupcją i rozwój praworządności.
  • Drugi filar ma na celu zachęcić zarówno państwa, jak i prywatne firmy do inwestycji w Ukrainie w trakcie jej odbudowy.
  • Trzeci filar ma obejmować wsparcie techniczne oraz inne środki pomocy wspierające m.in. rozwój miast i społeczeństwa obywatelskiego, a także inicjatywy mające na celu pociągnięcie Rosji do odpowiedzialności za zbrodnie popełniane w Ukrainie.

Widać wyraźnie, że również z tych środków mogłyby skorzystać polskie firmy zaangażowane w odbudowę Ukrainy

 

A co z tym zbożem?

Po tym jak Rosjanie zablokowali Ukraińcom możliwość eksportu ich zboża przez Morze Czarne wiadomo było, że trzeba będzie znaleźć szlaki lądowe. Polska powinna stać się krajem tranzytowym. Tymczasem ukraińskie zboże, zamiast przez Polskę przejechać, w większości zostało u nas. Kto na tym zarobił i kto nie dopilnował swoich obowiązków? To wiedzą tylko ludzie PiS.

Ja z kolei wiem, że odpowiedzialny rząd wykorzystałby tę sytuację do modernizacji infrastruktury potrzebnej do tranzytu tak, jak to robią Rumuni. Rząd w Bukareszcie zapowiedział, że w najbliższym czasie dwukrotnie zwiększy możliwości przesyłowe portu w Konstancy – z 2 do 4 milionów ton miesięcznie. Pomogą mu w tym… pieniądze unijne. Polski rząd woli jednak z Unią walczyć niż korzystać z możliwości, jakie oferuje.

 

Amatorszczyzna

Dla ekipy Kaczyńskiego od polityki zagranicznej ważniejsza jest partia i nieustanna kampania. Ostatnio w Kijowie odbyły się konsultacje ministrów spraw zagranicznych całej Unii Europejskiej. Polskiego ministra na nich zabrakło. Zbigniew Rau dosłownie dzień wcześniej był na konwencji PiS w Katowicach. Na swoje obowiązki ministerialne czasu nie znalazł.

Nieco wcześniej, 29 września, odbyło w Kijowie Forum Przemysłu Obronnego. W wydarzeniu uczestniczyły według organizatorów 252 przedsiębiorstwa z 31 państw. Zabrakło Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin grzmiał w Radiu Zet, że to kolejny nieprzyjazny gest Ukraińców wobec Polski.

„Obawiam się, że chodzi tutaj o bieżący interes polityczny ze strony władz ukraińskich, które uważają, że w momencie, kiedy toczy się w Polsce kampania wyborcza, lepiej stanąć po stronie Niemiec i […] lepiej zagrać na zmianę władzy w Polsce. Myślę, że to się Ukrainie odbije czkawką”, mówił.

Wkrótce potem dowiedział się, że Polska Grupa Zbrojeniowa była na Forum zaproszona, ale postanowiła nie skorzystać.

„Po rozmowie z prezesem PGZ otrzymałem informację, że Polska Grupa Zbrojeniowa otrzymała zaproszenie. Spółka nie zdecydowała się wziąć udziału ze względu na okoliczności”, oświadczył. O jakie „okoliczności” chodzi, już nie wyjaśnił.

Taką amatorszczyznę trudno nawet komentować. Widzą ją nasi zagraniczni partnerzy i stosownie reagują. Polska pod władzą Zjednoczonej Prawicy przestała być traktowana poważnie.

Kiedy więc po raz kolejny usłyszą Państwo o wrogach z Berlina, Brukseli, Kijowa czy innych stolic, to wiedzcie jedno: Oni tą wojowniczą retoryką nie walczą o polskie interesy. Oni próbują przykryć swoją nieudolność.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter