CZCIONKA
KONTRAST

Po co jest to referendum?

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Szanowni Państwo!

Wiele razy pisałem, że najbliższe wybory nie będą uczciwe.

One już nie są uczciwe, bo PiS od dawna wydaje na partyjną kampanię pieniądze budżetowe. Stale korzysta też z propagandy mediów dawniej nazywanych publicznymi, mediów prywatnych finansowanych reklamami Spółek Skarbu Państwa, czy wreszcie ze wsparcia wszystkich tych milionerów, których Kaczyński poupychał w rozmaitych radach nadzorczych i którzy teraz wpłacają procent swoich pensji na kampanie polityków PiS.

Wyciąganie publicznych pieniędzy widać na każdym kroku. Jak wykazały kontrole posłów Koalicji Obywatelskiej koszt jednego tylko pikniku 800 plus sięgał nawet 150 tysięcy złotych. Posłowie KO podliczyli, że łączny rachunek za 19 takich pikników zorganizowanych w kilka lipcowych dni wyniósł 2 miliony złotych. A przecież tych imprez było znacznie więcej i brali w nich udział wyłącznie politycy partii władzy.

To nie koniec. Mateusz Morawiecki wyłożył też pieniądze na billboardy przy autostradach. Skąd wziął te środki? Z rezerwy budżetowej, podobnie jak pieniądze na pikniki 800 plus.

Portal OKO.press informował, że łącznie tylko na te dwa cele – billboardy i pikniki – pójdzie 12,5 miliona złotych. To pieniądze Was, podatników, które PiS zawłaszcza dla partii. Jakby tego było mało, Kaczyński już lansuje się na piknikach wojskowych, podczas których miało być promowane wojsko, ale zamiast tego promowane jest PiS.

Ile jeszcze takich akcji zobaczymy do wyborów 15 października? Z pewnością wiele, bo PiS-owi grunt pali się pod nogami. Ciągłe, desperackie ataki Kaczyńskiego na Donalda Tuska są – moim zdaniem – wyrazem strachu, a nie pewności siebie. PiS wie, że straci samodzielną większość, posłowie Zjednoczonej Prawicy wiedzą, że co najmniej 40-50 z nich straci posady w Sejmie. Kaczyński jeszcze nie ogłosił list wyborczych. Ale kiedy to zrobi, tych kilkudziesięciu posłów, którzy dziś jeszcze mają nadzieje na dobre miejsca, przekonają się, że po wyborach pożegna się z ławami poselskimi. I zacznie się panika.

Dlatego prezes PiS wykonuje nerwowe ruchy. Rozpaczliwie szuka czegoś, co może „chwycić”, bo od kilku miesięcy – chociaż w międzyczasie Kaczyński wytoczył najcięższe działa i obiecywał co tylko mógł – sondaże ani drgnęły. Nie pomogło nawet lex Tusk. Wymyślili więc referendum.

Pytania, które już poznaliśmy ośmieszają ideę referendum. Bo sensowne referenda muszą spełniać kilka kryteriów.

Po pierwsze, powinny dotyczyć spraw naprawdę poważnych typu zatwierdzenie Konstytucji, czy zatwierdzenie naszego wejścia do Unii Europejskiej. Oczywiście są specyficzne kraje – jak Szwajcaria – gdzie referenda odbywają się często, ale to wyjątki. W Wielkiej Brytanii odbyły się trzy ogólnokrajowe referenda. W roku 1975 dotyczące tego, czy kraj ma wstąpić do Unii Europejskiej, w roku 2011 dotyczące metody wyboru posłów i w roku 2016 dotyczące tego, czy należy z Unii Europejskiej wystąpić. W Stanach Zjednoczonych ogólnokrajowych referendów nie ma w ogóle.

Po drugie, referendum siłą rzeczy musi dotyczyć bardzo konkretnej sprawy, w której da się odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Nie sposób zadać ludziom pytania: „Jaki system refundacji leków byłby Pana/Pani zdaniem najlepszy?”, albo „Gdzie i jakie drogi należy zbudować w najbliższym czasie?”. Raz, że większość z nas nie wiedziałaby jak na takie pytania odpowiedzieć, to nawet gdyby jakaś część odpowiedziała, nie wiadomo by było jak zliczyć te odpowiedzi.

Po trzecie, referendum daje ogromną władzę tym, którzy układają pytania. Zadając pytanie o tę samą kwestię w różny sposób możemy dostać inne odpowiedzi. „Czy chciałbyś większych wydatków na publiczną ochronę zdrowia?” Sądzę, że wielu Polaków odpowiedziałoby „Tak”. „Czy chciałbyś większych wydatków na ochronę zdrowia, jeśli to oznaczałoby wzrost podatków?”. W tym wypadku nie jestem już taki pewien.

Krótko mówiąc, żeby referendum miało sens, żeby nie było stratą czasu dla obywateli i pieniędzy dla budżetu, sensowne muszą być pytania. Pytania w referendum PiS-u są nie tylko pozbawione sensu. One są obraźliwe dla inteligencji wyborców. Weźmy na przykład pytanie: „Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?”.

A ja się pytam, jakiej bariery, skoro wiemy, że obecna „bariera” jest dziurawa. Co roku tysiące ludzi docierają przez polsko-białoruską granicę do Niemiec. Wiemy o tym z danych niemieckich służb, które część migrantów wyłapują. Jak informowało OKO.press „łącznie przez 2 lata, na każde 100 prób przekroczenia granicy zauważonych przez [polskie] służby przypadło 44 osób, które niezauważone dotarły do Niemiec. W 2021 proporcja ta wyniosła 28, rok później – 53, a od początku tego roku – 75”. Ile osób nie zostało w ogóle zauważonych przez służby polskie i niemieckie? Ile z nich zostało w Polsce? Nie wiemy.

A zatem, co miałby w referendum zaznaczyć ktoś, kto nie tylko nie chce „likwidacji bariery” na granicy, ale chciałby żeby granica była wreszcie porządnie chroniona? I skąd w ogóle ta nagła troska PiS o zdanie obywateli w sprawie migracji? Kiedy tylko w 2022 roku wydawano ponad 130 tysięcy zezwoleń na pracę imigrantom z krajów muzułmańskich, nikogo o zdanie nie pytali.

Równie koślawe są pozostałe pytania, na przykład to pierwsze:Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?”.

I ono pokazuje, że władza ma ludzi za idiotów. Przypomnijmy, że to ten rząd zgodził się na sprzedaż części majątku Orlenu i Lotosu odpowiednio Węgrom i Saudyjczykom. Ponadto, co to znaczy „utraty kontroli Polek i Polaków”? Nie wiem jak Państwo, ale ja, kiedy zdarza mi się zatankować na Orlenie, nie czuję żebym miał jakąkolwiek kontrolę nad tą firmą i cenami paliwa, jakie dyktuje.

Wreszcie, co to znaczy „strategiczny sektor gospodarki”? Jeśli strategicznym sektorem jest na przykład obronność, to przypominam, że ten rząd wolał kupić armatohaubice w Korei Południowej, zadłużając się na miliardy złotych, niż rozwijać polskie fabryki, inwestując w produkcję naszych „Krabów”. I oni mają teraz czelność pytać nas o „wyprzedaż majątku”?

Pytanie o „relokację” uchodźców jest z kolei oparte na jawnym kłamstwie. I to pierwszy raz w historii III RP, gdy referendum jest wykorzystywane do promowania kłamstw. Przede wszystkim, relokacja nie jest przymusowa – można być z niej zwolnionym i Polska zapewne będzie, bo przyjęliśmy wielu uchodźców z Ukrainy. Poza tym o mechanizmie europejskiej solidarności w radzeniu sobie z uchodźcami nie zadecydowali żadni brukselscy biurokraci, lecz Rada UE na szczeblu ministrów spraw wewnętrznych. Rząd PiS był na niej reprezentowany, choć ministrowi Kamińskiemu nie chciało się wziąć udziału. Polska pod rządami Kaczyńskiego po prostu po raz kolejny nie potrafiła przekonać innych państw do swoich racji i została w tej sprawie sama z Węgrami. Czyja to wina?

Proszę się nie dać nabrać, PiS-owskie referendum jest tylko sposobem na uzyskanie dodatkowych pieniędzy na kampanię wyborczą. Zaraz zaczną się „spotkania informacyjne”, pikniki i grille, na które popłyną kolejne miliony z budżetu i które posłużą promowaniu partyjnych funkcjonariuszy. Czy to przyniesie skutek? To zależy od Państwa.

Oni mają władzę, my mamy Was.

Za nimi stoją miliony złotych, za nami miliony obywateli.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter