CZCIONKA
KONTRAST

Prowadzimy wojnę z wirusem? Więc działajmy jak na wojnie!

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 79

Szanowni Państwo!

 

Jeśli w imię walki z epidemią, tak wielu ludzi zostało zmuszonych do tak wielkich poświęceń, to dlaczego nie wymagać tego samego od koncernów farmaceutycznych?

 

***

„Jesteśmy w stanie wojny!” – tak o walce z koronawirusem mówili politycy na całym świecie i to niezależnie od opcji politycznych: Joe Biden, Emmanuel Macron, Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres, Mateusz Morawiecki i wielu innych. A jednak, gdyby to naprawdę była wojna, rządy, ministrowie, prezydenci i premierzy podejmowaliby o wiele bardziej zdecydowane kroki – zwłaszcza wobec koncernów farmaceutycznych.

W stanie prawdziwej wojny, całe funkcjonowanie kraju jest nakierowane na dwa oczywiste cele: ochronę ludzi i pokonanie przeciwnika. Produkcja przemysłowa, usługi, wydatki państwa, praca obywateli – wszystko zostaje podporządkowane temu zadaniu.

Ale gdyby w czasie takiego konfliktu, nagle pojawiło się narzędzie, które pozwala szybko zakończyć walkę, wrócić do normalności i uratować życie wielu ludzi, zrobilibyśmy wszystko, aby jak najszybciej z niego skorzystać. Na wojnie z koronawirusem tego nie robimy.

Swobody obywateli są ograniczane, ludzie są zmuszani do poświęceń, wielu traci dorobek życia. Tylko w Europie i Stanach Zjednoczonych dotyczy to setek milionów osób. I kiedy wreszcie dostajemy długo wyczekiwaną broń – szczepionkę – państwa, które już straciły na kryzysie nie miliardy, ale biliony dolarów, zachowują się, jakby epidemii nie było. Negocjują z koncernami farmaceutycznymi, proszą, grożą sądami, zamiast wykorzystać wszystkie środki, aby jak najszybciej wyprodukować jak najwięcej szczepionek i zakończyć kryzys.

***

Unia Europejska przeznaczyła na pomoc dla firm farmaceutycznych niemal trzy miliardy euro. Miliardy płynęły też z budżetów innych państw. Następnie, te same państwa podpisywały z rozmaitymi firmami kontrakty na dostawę milionów dawek, jeszcze zanim wiadomo było, która firma wyprodukuje szczepionkę pierwsza, jak będą one skuteczne i kiedy zostaną dopuszczone do obrotu. To dzięki tym pieniądzom, koncerny farmaceutyczne mogły zaangażować swoje zasoby w badania. Bez środków publicznych, na szczepionki czekalibyśmy znacznie dłużej.

Kiedy więc dziś słyszę, że AstraZeneca czy Pfizer nie są w stanie wywiązać się ze swoich kontraktów z powodu ograniczonych możliwości produkcyjnych, kiedy słyszę, jak, nawet w najbogatszych krajach świata, lekarze czy ludzie starsi tygodniami czekają na szczepienie, kiedy słyszę o kolejnych przedłużeniach lockdownu, który kosztuje nas wszystkich miliardy dolarów, to zastanawiam się, gdzie się podziała metafora „wojny”. Jeśli w imię walki z epidemią, tak wielu ludzi zostało zmuszonych do tak wielkich poświęceń, to dlaczego nie wymagać tego samego od koncernów farmaceutycznych?

Ostatnio głośno było o sporze między Komisją Europejską a firmą Astra Zeneca, która poinformowała, że nie dostarczy UE zamówionych dawek w odpowiednim tempie. Komisja Europejska odpowiedziała zapowiedzią wprowadzenia kontroli eksportu szczepionek produkowanych w UE poza granice Unii. Chodzi o to, aby sprawdzić, czy dawki wytwarzane w Europie nie trafiają do innych odbiorców, podczas gdy kontrakty z UE nie są honorowane.

Moja grupa w Parlamencie Europejskim, Europejska Partia Ludowa (EPL), wydała oświadczenie, w którym popiera to rozwiązanie. Idzie nawet dalej i „nie wyklucza propozycji zakazania eksportu szczepionek do niektórych krajów trzecich”, bo „Europejczycy nie mogą być traktowani jak obywatele drugiej kategorii”. Zakaz to jednak broń obosieczna. Jeśli my ograniczymy możliwości eksportu, inne kraje mogą zrobić to samo. O wiele lepsze rozwiązanie to – o czym także mówi oświadczenie – zwiększenie możliwości produkcyjnych w samej Europie. Już wiemy, że francuska firma farmaceutyczna ma wyprodukować dla Pfizera 100 milionów dodatkowych dawek szczepionki. Znakomicie, ale dlaczego tylko Sanofi? Wiele innych firm powinno podpisać podobne kontrakty.

„Wszystkie wysiłki muszą być obecnie skierowane na znalezienie wszystkich możliwych jednostek produkcyjnych i zwiększenie możliwości produkcyjnych w ramach UE po to, aby zaopatrzyć obywateli Europy w szczepionki, które zamówili”, pisze w swoim oświadczeniu Europejska Partia Ludowa. I wzywa do „przeznaczenia dodatkowych środków, jeśli to konieczne, na znalezienie i uruchomienie dodatkowych możliwości produkcyjnych”.

Jak to zrobić? Można pozytywnymi zachętami, ale można też groźbą. Jak informuje portal Politico, prezydent Rady Europejskiej Charles Michel zapowiedział, że Europa mogłaby się odwołać do „wyjątkowych środków”. O możliwości odwołania się do „środków przymusowych” mówił także, cytowany przez Politico, niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier.

Wskazuje się w tym kontekście artykuł 122 Traktatu o Funkcjonowaniu UE, który mógłby posłużyć do zmuszenia producentów leków do udzielania licencji na korzystanie z ich patentów, co w języku angielskim określa się mianem „compulsory licensing”.

Wspomniany artykuł mówi, że „bez uszczerbku dla innych procedur przewidzianych w Traktatach, Rada, na wniosek Komisji, może postanowić, w duchu solidarności między Państwami Członkowskimi, o środkach stosownych do sytuacji gospodarczej, w szczególności w przypadku wystąpienia poważnych trudności w zaopatrzeniu w niektóre produkty (…)”.

Inny sposób – z którego chciałyby skorzystać, między innymi, władze Indii i RPA – to czasowe zawieszenie praw ochrony własności intelektualnej, do których przestrzegania są zobowiązane wszystkie państwa zrzeszone w Światowej Organizacji Handlu w ramach układu TRIPS [Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights]. Zawieszenie miałoby dotyczyć wszystkich artykułów medycznych, potrzebnych do walki z pandemią, w tym lekarstw i szczepionek. Na razie nie widać powszechnej zgody na tak radykalny krok, chociaż niedawno, grupa 14 posłów do Parlamentu Europejskiego, w specjalnym liście do Komisji Europejskiej poparła to rozwiązanie. Na początku grudnia rezolucję popierającą taki krok, przyjął też włoski parlament.

 

***

Nie chodzi o to, by firmy farmaceutyczne nacjonalizować, czy pozbawiać je źródeł zarobku. Firma Pfizer przewiduje, że w przyszłym roku jej przychody z tytułu sprzedaży szczepionki wyniosą 15 miliardów dolarów. Zyski, i to jeszcze przed opodatkowaniem, około 4-5 miliardów. To ogromne sumy, ale śmieszne w porównaniu z tym, jakie straty poniosą gospodarki, jeśli szczepionki nie dotrą do ludzi dość szybko, aby zakończyć lockdown. Dlatego, jeśli Pfizer twierdzi, że jest w stanie wyprodukować 2 miliardy dawek w roku 2021, to należy podjąć wyjątkowe kroki, aby tę liczbę podnieść. I dotyczy to nie tylko tej jednej firmy.

Bo przecież zaszczepić trzeba nie tylko Europejczyków i Amerykanów, ale cały świat. Analiza przygotowana przez jednostkę badawczą tygodnika „The Economist” przewiduje, że o ile państwa zamożne, w tym Polska, zaszczepią większość swoich obywateli do końca 2021 roku, to biednym krajom Azji i Afryki (ale także na przykład Ukrainie), uda się to dopiero w 2023 roku albo nie uda się wcale! A dopóki wszyscy nie będziemy zabezpieczeni przed pandemią, nigdy nie wrócimy do pełnej normalności. Tym bardziej, że wirus nie czeka cierpliwie aż go pokonamy. Pojawiają się nowe mutacje i wraz z nimi nowe zagrożenia.

Dlatego, jeśli faktycznie jesteśmy w stanie wojny, to działajmy stosownie do diagnozy. Skoro miliony ludzi tak wiele poświęciło podczas walki z pandemią, koncerny farmaceutyczne muszą zrobić to samo.

Pandemia to test dla EU, który trzeba zdać.  A skoro żądamy efektów, musimy także usankcjonować środki.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter