CZCIONKA
KONTRAST

TVP Info przekracza kolejną granicę

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 189

Szanowni Państwo!

Dwóch funkcjonariuszy telewizji rządowej – dla niepoznaki wciąż nazywanej publiczną – wypuściło kolejny materiał propagandowy. Nie pierwszy raz smutne postaci z TVP Info publikują paszkwil wymierzony w politykę zagraniczną rządu PO-PSL. I nie pierwszy raz głównymi celami jesteśmy Donald Tusk i ja.

Wielokrotnie odpowiadałem na ich absurdalne zarzuty. Ostatnio przypominałem depesze słane z ambasad Stanów Zjednoczonych w Moskwie i w Warszawie, w których amerykańscy dyplomaci tłumaczą Waszyngtonowi to, co nazywają „doktryną Sikorskiego”. Panowie Cenckiewicz i Rachoń do tych depesz – ujawnionych już lata temu przez Wikileaks – najwyraźniej nie dotarli.

Wyjaśnię im więc najprościej, jak się tylko da. Tak, Donald Tusk mówił w swoim pierwszym exposé 2007 roku, że „chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest”. Nie dlatego, że Rosja taka jaka była, nam się podobała, ale dlatego, że wówczas inne państwa, nasi sojusznicy, chciały utrzymywać z Moskwą w miarę normalne relacje. Kilka miesięcy później Władimira Putina na fotelu prezydenta zastąpił Dmitrij Miedwiediew, z którym wiązano nadzieje na większe otwarcie Rosji. Tym bardziej, że Rosjanie negocjowali nową wersję umowy o partnerstwie i współpracy z Unią Europejską. Z kolei administracja nowego amerykańskiego prezydenta, Baracka Obamy, który rozpoczął urzędowanie w styczniu 2009 roku, ogłosiła słynny „reset” w stosunkach z Kremlem. Obama nie był zresztą pierwszym amerykańskim prezydentem, który na początku kadencji chciał poprawy relacji z Moskwą. Próbował tego każdy przywódca Stanów Zjednoczonych – tak z Partii Demokratycznej, jak i Republikańskiej.

George W. Bush na początku kadencji został zapytany przez dziennikarza, czy Stany Zjednoczone mogą ufać Putinowi. „Spojrzałem temu człowiekowi w oczy. Uznałem, że jest bardzo bezpośredni i godny zaufania. Dobrze nam się rozmawiało… Byłem w stanie wczuć się w jego duszę”, odpowiedział. Na usprawiedliwienie prezydenta Busha trzeba dodać, że był to także początek rządów Putina. Ale kilkanaście lat później, w roku 2018, to idol polskiej prawicy, Donald Trump, podczas spotkania z Putinem w Helsinkach przyznał, że bardziej wierzy słowu rosyjskiego prezydenta niż informacjom amerykańskich służb.

W czasach rządów PO-PSL polska polityka wobec Rosji była prowadzona dwutorowo i na tym opierała się opisywana później przez Amerykanów „doktryna Sikorskiego”. Z jednej strony prowadziliśmy dialog z władzami na Kremlu. Przede wszystkim dlatego, że każdy krok w stronę realnej demokratyzacji Rosji był korzystny z punktu widzenia Polski. Lepiej mieć sąsiada, który jest do nas podobny, niż – jak obecnie – być państwem frontowym. W naszym interesie leży, aby Rosja szanowała prawo i ład międzynarodowy. Nadal uważam, że powinniśmy wspierać wszystkie siły popychające ten kraj w kierunku liberalnej demokracji, nawet jeśli dziś są bardzo słabe.

Także prezydent Kaczyński mówił w tamtym czasie o ewentualnych korzyściach płynących z normalizacji stosunków z Moskwą. „My w Polsce chcielibyśmy normalnego ułożenia stosunków z Rosją. Leży to w interesie naszego kraju choćby z tego powodu, że to ułatwia nam politykę wobec naszych zachodnich, południowych, a także wschodnich sąsiadów, ale tych nierosyjskich. To byłoby bardzo dobrze, ale to jest możliwe pod pewnymi warunkami”, mówił podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim w 2006 roku.

Lech Kaczyński do końca swojego urzędowania nie zamroził relacji z rosyjskimi władzami. W maju 2010 roku planował udział w dorocznej Paradzie Zwycięstwa na Placu Czerwonym z okazji rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Potwierdzał to publicznie Jarosław Kaczyński już po katastrofie pod Smoleńskiem.

Jako polski rząd rozmawialiśmy z Rosją także po to, by wytrącić z ręki argumenty niektórym politykom zachodnim oskarżającym Polaków o rusofobię. Członkowie PiS uważają, że polityka zagraniczna wobec Rosji polega na tym, by głośno wykrzyczeć, co się o Rosji sądzi. Nie. Polityka zagraniczna to przekonywanie innych do swoich racji. Nam chodziło o to, by uczyć Zachód Rosji, ale w tempie, który Zachód jest w stanie wytrzymać. I, aby nie uznano nas za antyrosyjskich oszołomów, których zdanie można ignorować.

Polska pokazywała więc, że próbuje normalizować relacje z rosyjskimi władzami. I mieliśmy w tym pewne sukcesy. Przyjeżdżając 1 września 2009 roku do Gdańska na uroczystości upamiętniające początek drugiej wojny światowej Putin uznał, że wojna rozpoczęła się w 1939 roku atakiem Niemiec na Polskę. Czyli w czasie, gdy ZSRR był jeszcze sojusznikiem Hitlera. Kiedy jako pierwszy rosyjski przywódca odwiedził Katyń i kiedy rosyjska telewizja rosyjska pokazywała „Katyń” Andrzeja Wajdy, to także było dla nas korzystne, bo społeczeństwo rosyjskie dowiadywało się o zbrodniach popełnionych przez swoich przodków. Sukcesem była też próba poprawy relacji pomiędzy polskim i rosyjskim kościołem symbolizowana wizytą patriarchy moskiewskiego w Polsce. Obawiam się, że dziś komisja rosyjska PiS może oskarżyć polskich duchownych o działanie „pod wpływem” Moskwy. W rzeczywistości, niejednokrotnie to Rosjanie działali pod naszym wpływem, nie na odwrót.

Ale poza dialogiem z Rosjanami zabiegaliśmy o polisę ubezpieczeniową, na wypadek, gdyby Rosja jednak porzuciła chęć zbliżenia z Zachodem. I to był drugi tor naszej polityki. Próbujemy poprawić relacje, mówiliśmy partnerom między innymi w Waszyngtonie, ale jednocześnie wydajemy 2 procent PKB na zbrojenia, modernizujemy armię i potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa. Polskie doświadczenia nakazują bowiem zachować ostrożność w relacjach z Kremlem. Przedstawialiśmy swoje argumenty i spotykały się one ze zrozumieniem. Powstały wówczas tzw. plany ewentualnościowe NATO dla naszego regionu (czyli plany działania na wypadek agresji ze strony Rosji), podpisaliśmy z Amerykanami umowę o budowie tarczy antyrakietowej, a w 2012 roku w Łasku amerykańscy żołnierze po raz pierwszy pojawili się na terenie Polski na stałe.

***

Żadne z tych informacji nie znalazły się i nie znajdą w paszkwilach TVP. Mnie to nie dziwi. Ale tym razem funkcjonariusze medialni przekroczyli kolejną granicę. Żeby podeprzeć się autorytetem kogoś, kto ten autorytet faktycznie ma, zaprosili do rozmowy Billa Bowdera i Edwarda Lucasa, uznanych ekspertów do spraw Rosji i krytyków tamtejszych władz. A następnie tak zmanipulowali ich wypowiedzi, by wyglądało na to, że zgadzają się z przedstawionymi w filmie tezami.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Obaj panowie oświadczyli, że zostali wprowadzeni w błąd co do treści filmu, odcięli się od kalumnii rzucanych przez TVP pod adresem moim i Tuska, a Lucas zażądał wycofania jego wypowiedzi z filmu. Pokazał też e-mail z prośbą o wypowiedź, jaki otrzymał od autorów filmu. Faktycznie, nie wynika z niego, jakie są ich prawdziwe zamiary. Głos zabrał również były ambasador USA w Polsce, Daniel Fried. „W oczach amerykańskich urzędników Radek Sikorski był doświadczonym, przenikliwym dyplomatą, zaciekle broniącym interesów Polski i naszych wspólny wartości”, napisał na Twitterze.

I tak, uzyskiem dzieła „Reset” jest to, że grono ważnych zachodnich komentatorów spraw międzynarodowych przekonało się – niektórzy z nich na własnej skórze – jak w Polsce PiS zagnieździły się putinowskie metody propagandowe. Ludziom Zachodu do tej pory trudno było w to uwierzyć. Ale od czego mamy TVP Info!

Już dawno tak niewielu nie zrobiło tak wiele, by tak bardzo zszargać opinię o naszym kraju. I to jeszcze za nasze, publiczne pieniądze.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter