CZCIONKA
KONTRAST

Uczciwość wyborów

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 187

Szanowni Państwo!

W jednym z ostatnich sondaży zadano Polakom pytanie o uczciwość nadchodzących wyborów. Po raz kolejny znaczny odsetek badanych wyraził wątpliwości. Czy mamy powody do niepokoju i co z tego wynika?

„Czy Pana/i zdaniem najbliższe wybory parlamentarne w Polsce zostaną sfałszowane?” – na tak postawione pytanie w badaniu organizacji More in Common, „raczej tak” i „zdecydowanie tak” odpowiedziało odpowiednio 19 i 8 procent respondentów. Łącznie ponad ¼ Polaków obawia się fałszerstw.

Pytanie sformułowano też w nieco innej formie: „Czy Pana/i zdaniem najbliższe wybory parlamentarne w Polsce będą uczciwe?”. W tym wypadku „raczej nie” i „zdecydowanie nie” odpowiedziało łącznie ponad 30 procent ankietowanych.

W tym miejscu należy dokonać zasadniczego rozróżnienia. Kiedy mówimy o fałszowaniu wyborów, zwykle mamy na myśli proste „dosypywanie” kart do głosowania do urn, czy fałszywe podliczanie już oddanych głosów. Czy PiS się do tego posunie? Mam nadzieję, że nie – także dlatego, że w skali kraju wymagałoby to ogromnego wysiłku organizacyjnego, do którego ta partia nie wydaje mi się obecnie zdolna. Trudno byłoby też takie fałszerstwa ukryć.

Nie znaczy to jednak, że wybory będą uczciwe. Już nie są. W ostatnim odcinku Wolnego Radia Europa rozmawiałem z Urszulą Gacek, byłą senatorką i posłanką do Parlamentu Europejskiego, ale także szefową misji obserwacyjnej OBWE w czasie ostatnich wyborów prezydenckich w USA oraz w wielu innych państwach.

Już sama struktura tych misji dobrze pokazuje różnice pomiędzy jawnymi fałszerstwami wyborczymi a nieuczciwością wyborów. Misje OBWE składają się z dwóch etapów – część obserwatorów przyjeżdża do danego kraju na kilka tygodni, a nawet miesięcy przed dniem głosowania. Celem jest sprawdzenie, jak działa cały „ekosystem” wyborczy i na tej podstawie dokonanie oceny uczciwości wyborów. Tuż przed głosowaniem do grupy dołączają dodatkowi obserwatorzy analizujący sam proces wrzucania i liczenia głosów.

Najbardziej nieuczciwe wybory w swojej karierze Gacek obserwowała w Turkmenistanie. Tam protokoły z podliczonymi głosami były podobno gotowe jeszcze przed otwarciem lokali wyborczych. W Polsce tak źle nie jest, ale raport obserwatorów OBWE po wyborach prezydenckich z 2020 roku stwierdzał nieprawidłowości w politycznym ekosystemie, w jakim odbywają się wybory (Gacek jako Polka nie była członkiem grupy badającej nasz kraj). O jakich zarzutach mowa?

Po pierwsze, zaangażowanie premiera i innych urzędników państwowych w kampanię po stronie prezydenta Dudy. Mateusz Morawiecki zamiast wypełniać obowiązki szefa rządu zachęcał do głosowania na swojego kandydata i korzystał przy tym ze środków państwowych, a prezydent Duda bardzo mu za to dziękował.

Z podobnymi nadużyciami mieliśmy do czynienia także w wyborach lokalnych – np. w wyborach na prezydenta Rzeszowa, kiedy kandydat Solidarnej Polski, Marcin Warchoł, rozdawał czeki na zakup sprzętu dla jednostek ochotniczej straży pożarnej, ale twierdził, że robi to nie jako kandydat, lecz jako wiceminister sprawiedliwości.

W Wielkiej Brytanii najkrócej urzędująca premier w historii, Liz Truss, właśnie została wezwana do zwrotu 12 tysięcy funtów, ponieważ jeszcze jako minister spraw zagranicznych rezydencję ministra miała wykorzystać na spotkania, które uznano za partyjne lub prywatne, a nie wynikające z obowiązków ministerialnych. Daleko nam do tych standardów.

W Polsce politycy Zjednoczonej Prawicy korzystają w kampanii nie tylko z pieniędzy budżetowych, ale i spółek skarbu państwa. Niedawno w „Polityce Insight” przeczytałem, że w warszawskiej siedzibie Orlenu „działa sztab wyborczy, który koordynuje działania ze sztabem PiS”! Kaczyński i jego ludzie chcą stopić państwo z partią.

Drugi rodzaj zarzutów pod adresem wyborów sprzed trzech lat dotyczył zaangażowania mediów publicznych po stronie kandydata partii rządzącej. Szef misji obserwacyjnej OBWE w Polsce mówił, że „nadawca publiczny był wykorzystywany jako narzędzie kampanijne na rzecz prezydenta”. Mechanizm jest podobny jak w przypadku spółek skarbu państwa: partia władzy finansuje media z pieniędzy publicznych, czyli z podatków wszystkich obywateli, a następnie te media robią PiS kampanię. I taka pomoc nie jest liczona jako wydatki kampanijne, a zatem nie podlega żadnym ograniczeniom i żadnej kontroli.

W raporcie OBWE czytamy tymczasem, że „faworyzowanie jakiegokolwiek kandydata przez media publiczne powinno być traktowane jako niewłaściwe użycie środków publicznych i należy mu odpowiednio zaradzić”. Jak? Urszula Gacek tłumaczyła, że politykom z partii rządzących i opozycyjnych media publiczne powinny poświęcać porównywalną ilość czasu. Ale, zaznaczała, że chodzi nie tylko czas, lecz i ton materiałów. Donald Tusk jest w „Wiadomościach” obecny nieustannie, ale każdy materiał to obraźliwy paszkwil.

Wreszcie trzeci rodzaj praktyk, które zaburzają uczciwość wyborów, dotyczy zastraszania czy prześladowania kandydatów opozycji. Cóż z tego, że głosy policzy się uczciwie, jeśli w czasie kampanii przeciwnicy rządu są śledzeni przy pomocy programu Pegasus? Ekipa Zjednoczonej Prawicy nie tylko próbowała zbierać w ten sposób „haki” na swoich konkurentów, ale miała też wgląd w plany kampanii, dzięki czemu łatwiej jej było odpowiadać na działania opozycji.

A dziś PiS chce pójść jeszcze krok dalej i za pomocą swoich posłów stworzyć w Sejmie „komisję”, która będzie mogła każdego pozbawić prawa do sprawowania niektórych funkcji publicznych, czyli np. funkcji ministra czy premiera. Bez sądu, bez procesu, bez udowodnienia winy – wyłącznie głosami posłów Zjednoczonej Prawicy.

Na razie funkcjonujemy w systemie, w którym opozycji jest znacznie trudniej niż partii władzy wygrać wybory. Ale celem Kaczyńskiego jest stworzenie systemu, w którym władza w ogóle nie będzie mogła przegrać. W takich warunkach nikt nie będzie fałszował wyborów poprzez dosypywanie głosów do urn. Nie będzie takiej potrzeby, bo wynik zostanie przesądzony na długo przed głosowaniem.

Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, ale w tym kierunku zmierzamy. I właśnie dlatego – chociaż najbliższe wybory parlamentarne nie będą uczciwe – wyborcy partii demokratycznych muszą się zmobilizować jak nigdy i wziąć w nich udział na niespotykaną dotąd skalę. Bo nie wiadomo, czy dostaniemy kolejną szansę.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter