CZCIONKA
KONTRAST

Trump oskarżony – wnioski dla Polski

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter

Felieton nr 190

Szanowni Państwo!

Ależ oni są do siebie podobni! Mam na myśli prawicowych populistów. Donald Trump – ulubieniec polityków Zjednoczonej Prawicy z Jarosławem Kaczyńskim na czele – właśnie usłyszał zarzuty kryminalne. I to nie w pierwszej, nie w drugiej, ale już trzeciej sprawie. A i na tym zapewne nie koniec, bo swoje zarzuty może do tego zbioru dodać prokuratura stanu Georgia. Trump próbował wywrzeć tam presję na urzędników, by po wyborach, które przegrał z Joe Bidenem, „znaleźli” mu brakujące do wygranej głosy. I są na to mocne dowody w postaci nagrania rozmowy telefonicznej.

W Stanach Zjednoczonych dzieją się rzeczy bezprecedensowe. Od czasu objęcia urzędu prezydenta przez Jerzego Waszyngtona w 1789 roku ani jeden z amerykańskich przywódców nie miał po opuszczeniu urzędu postawionych zarzutów kryminalnych. Aż do roku 2023 i Donalda Trumpa.

Najnowsze zarzuty dotyczą jego udziału w spisku, który miał uniemożliwić pokojowe przekazanie władzy po wyborach w 2020 roku wygranych uczciwie przez Joe’ego Bidena. Trump już w kilka godzin po głosowaniu, zanim zostały ogłoszone wyniki, publicznie mówił, że wybory mu „ukradziono”. Wtedy nie miał żadnych dowodów i nie ma ich do tej pory. Kolejne sprawy sądowe – łącznie kilkadziesiąt – przegrywał. A przypominam, że od dnia wyborów, 3 listopada 2020 roku, do zaprzysiężenia Bidena 20 stycznia 2021 roku to Trump pozostawał prezydentem. Na czele Departamentu Sprawiedliwości i innych instytucji państwowych stali ludzie mianowani przez niego. I mimo wszystko nie potrafili udowodnić, że doszło do jakichkolwiek fałszerstw.

Trump nie zamierzał jednak składać broni. Twierdził, że w czasie formalnego zatwierdzania wyników wyborów, który miał miejsce w Kongresie 6 stycznia 2021 roku, jego własny wiceprezydent, Mike Pence, może odrzucić rezultaty z niektórych stanów, w których wygrał Biden. Pence na szczęście zachował się przyzwoicie i polecenia nie spełnił. Ale tego samego dnia w Waszyngtonie odbywała się demonstracja zwolenników Trumpa, a podjudzany przez prezydenta tłum bezpośrednio po niej ruszył na Kapitol, przerwał słabe zabezpieczenia i wdarł się do budynku Kongresu. Niektórzy z uczestników zamieszek głośno domagali się by „powiesić Mike’a Pence’a”, właśnie dlatego, że ten nie chciał złamać prawa i spełnić żądań Trumpa. Proces zatwierdzania wyników wyborów przerwano, wszystkich senatorów i kongresmanów trzeba było ewakuować. W ataku byli ranni oraz ofiary śmiertelne, kilkuset osobom postawiono zarzuty, niektórzy już usłyszeli wyroki. Teraz do grona oskarżonych dołączył Trump.

Prokuratura przekonuje, że były prezydent – wbrew temu co mówi – doskonale wiedział, że nie doszło do żadnych fałszerstw, że wybory przegrał uczciwie, że nie ma prawa podważać ich wyniku i że to, czego domagał się od Pence’a byłoby przestępstwem. Ale był gotów podeptać Konstytucję, byle tylko utrzymać się przy władzy. Warto też podkreślić, że o postawieniu Trumpa w stan oskarżenia zdecydował nie prokurator, lecz wielka ława przysięgłych, czyli zwykli obywatele.

Tymczasem w oświadczeniu opublikowanym przez sztab Trumpa czytamy – jak pewnie się Państwo domyślają – że nie tylko nie poczuwa się on do winy, ale jest poszkodowany. Mało tego, przekonuje, że jest ofiarą „prześladowań”, które „przypominają nazistowskie Niemcy z lat 30. oraz Związek Radziecki”. Tak, prezydent, który – jak twierdzi prokuratura – zagroził fundamentom amerykańskiej demokracji, utrzymuje, że jest prześladowany jak Żydzi w nazistowskich Niemczech.

Czy to czegoś Państwu nie przypomina? Może znają Państwo polityków tu w Polsce, którzy łamią konstytucję, a kiedy ktoś mówi „Dość!”, krzyczą, że są ofiarami prześladowań? I którzy dobrowolną obecność swojego kraju w Unii Europejskiej, popieraną przez ogromną większość obywateli, porównują do nazistowskiej i sowieckiej okupacji. Brzmi znajomo?

Prawicowi populiści w wielu miejscach na świecie sięgają po podobne narzędzia – chcą wywierać wpływ na sądy, na media, chcą swoimi ludźmi obsadzić najważniejsze instytucje po to, by utrzymać się przy władzy. A tych, którzy w obronie demokracji stają im na drodze nazywają „komunistami”, „nazistami” czy „wrogami narodu”. Zwracam uwagę na te podobieństwa po to, żebyśmy w Polsce wyciągali wnioski z doświadczeń innych krajów.

Jeszcze do niedawna wielu Amerykanów nie wierzyło, że ich prezydent nie uzna wyniku wyborów i spróbuje złamać najświętsze prawa demokracji, byle tylko zachować stanowisko. Dziś wielu Polaków nie wierzy, że Kaczyński byłby w stanie zrobić to samo. Nie ma takiego prawa i artykułu Konstytucji, którego Kaczyński nie naruszy, albo takiego świństwa, którego nie zrobi, aby przedłużyć swoje rządy.

Gotowość amerykańskich prokuratorów do postawienia zarzutów byłemu prezydentowi pokazuje, że demokracja w Stanach Zjednoczonych wciąż walczy. Nie wiemy, jaki będzie wynik tej walki. Ale jest ona możliwa tylko dlatego, że w 2020 roku Amerykanie postanowili odsunąć Trumpa od władzy. Recepta dla Polski jest identyczna – demokraci muszą zdecydowanie wygrać wybory.

Share this...
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter